sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 26

   Czasem słowa nie są w stanie wyrazić uczuć. Nie byłoby sposobu, który by wyraził jak źle się czułam. Gasłam z dnia na dzień, tak samo jak nasz związek. Usiłowałam coś zmienić, ale było zdecydowanie za późno. Nie widziałam żadnego sposobu, który pozwoliłoby mi pokonać przepaść między nami. Zapadałam się w sobie. Świadomość, że miałam kogoś to znał mnie na wylot, kogoś z kim mogłam porozmawiać o wszystkim była budująca. Sama myśl, że  w pewny sensie ktoś należał do mnie, a ja do niego dodawała mi skrzydeł. Gdy traciłam go z dnia na dzień to zupełnie tak jakby powoli uchodziło ze mnie życie. Nie zanosiło się na żadną poprawę. W dodatku było coraz gorzej...
- Gdzie byłeś?-spytałam, kiedy w końcu Wojtek wrócił do domu. Starałam się, aby to mojego głosu był jak najbardziej lekki i naturalny.
- Na piwie, co też nie mogłem?- warknął. Odłożyłam z trzaskiem szklankę i popatrzyłam na niego złowrogo. Wiedziałam, że zbiera mi się na płacz. Nie chciałam go brać na litość. Wstałam gwałtownie i poszłam do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Położyłam się na łóżku, pociągając cichutko nosem. Po chwili usłyszałam jak za mną wchodzi do pokoju. Poczułam uginający się materac pod ciężarem ludzkiego ciała. Następnie jak Ferens kładzie się obok mnie i wtula głowę w moją szyję.
- Przepraszam... Nie chcę żeby tak było między nami...- powiedział skruszony. Odwróciłam się w jego stronę.
- Myślisz, że ją chcę?- spytałam lekko zachrypniętym głosem, tym razem nie przywiązując wagi do jego tonu
- Jasne, że nie!- zaprzeczył. Nie wytrzymałam, wtuliłam się w niego i pozwoliłam łzom płynąć, ponieważ pomimo ich obecności czułam się wspaniale. Tak dawno nie byliśmy ze sobą tak blisko. Chciałam się tym cieszyć jak długo tylko miałam taka możliwość, gdyż byłam pewna, że to nie koniec naszego słabszego okresu. I nie myliłam się...
Gaśliśmy z każdą sekundą. To było przerażające jakie życie jest kruche, a chwile ulotne. Nie docenia się często wspaniałych rzeczy, omyłkowo biorąc je za pewnik. Gdy ich zabraknie zaczyna walić się wszystko tak gwałtownie jak domek z kart.
Pozwoliłam "kochanej" pani masażystce zakorzenić się w naszym życiu. Nie mogłam znieść jej osoby, gdy tylko wyczuwałam jej obecność. To było chore, ale nie mogłam się pogodzić z tym, że tak świetnie dogaduje się z Wojtkiem, że spędza z nim czas każdego dnia.
- Mamusiu, gdzie Wojtek?- spytała Zuzia, która już się nie mogła doczekać na swojego ulubieńca.
- Zaraz powinien wrócić- uśmiechnęłam się do niej troszkę smutno.
- Ziawszie mi tak mówiś- poskarżyła się.
- Kotuś no co ja mogę?
- Powiedź mu cioś!- zażądała.  Gdyby to było takie proste... Dziecko musiało jeszcze długo czekać na siatkarza, a ja nie mogłam w żaden sposób przyspieszyć jego powrotu. Czułam, że specjalnie unika domu, przez co czułam się w nim jak intruz.
- Już jestem!- usłyszałam głos dobiegający z korytarza. Dziewczynka w ekspresowym tempie pobiegła do źródła hałasu.
- Wojtek! W końciu jeśteś- przytuliła się do niego. Wszedł do salonu z blondyneczką na rękach. Starałam się nawet lekko uśmiechnąć.- Gdzie byłeś?
- Z koleżanką na kawie- powiedział, a mi zmroziło krew w żyłach. Odłożyłam laptop, na którym pisałam następny felieton i wyszłam z pokoju. Nie chciałam się kłócić przy Zuzi, a na to się zanosiło.
- Czekaj, zaraz wrócę- usłyszałam jak zwrócił się do małej. Po chwili i on pojawił się w kuchni.
- Wszystko okej?- spytał.
- Jasne. Dlaczego miałoby nie być? Bo my tu czekaliśmy, a ty siedziałeś sobie na kawie z jakąś paniusią?- rzuciłam z wrogim sarkazmem.- W życiu!- prychnęłam.
- To tylko koleżanka...
- No przecież- pociągnęłam nosem.
- Miśka, gadaliśmy o tym.
- Zobaczysz, że się źle to skończy. Czuje się jakby była cały czas z nami. To robi się męczące.
- Przesadzasz- machnął na mnie ręką.
- Smacznego- postawiłam mu na stole talerz z posiłkiem.
- A wy?

- Po dwóch godzinach czekania postanowiłyśmy nie umrzeć z głodu- uśmiechnęłam się sarkastycznie i chciałam wyjść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Weź nie rób scen- poprosił. Wzięłam kilka uspokajających oddechów i postanowiłam choć w jakiejś niewielkiej części naprawić ten dzień.
- Możemy dzisiaj pooglądać coś z Zuzią? Zrobić cokolwiek razem?- spytałam z pewną obawą. Pokiwał głową na znak zgody i przyciągnął mnie do siebie. Na początku chciałam się wyrwać, ale nie umiałam się mu długo opierać. Przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Nie wierzyłam, że tak łatwo mu odpuściłam.
Zuzia z radością przyjęła informację, że wieczór spędzamy cała trójką. Przez moment poczułam się tak jakby nie wydarzyło się nic złego, jakby nasze życie było usłane różami. Było dużo śmiechu, dużo żartów, ale to nie mogło skończyć się dobrze, gdy telefon przyjmującego dał o sobie znać.
- Halo? No co się stało?- spytał. Patrzyłam na niego wyczekująco.- Gdzie jesteś?- spytał.- Zaraz będę- obiecał i rozłączył się.
- Kto to?
- Kinga złapała gumę. Jadę jej pomóc.
- Ty?
- Nie ma nikogo- wyjaśnił.
- A pomoc drogowa?
- Słońce to nie jest tani interes.
- Wojtek nie jedź!- zażądała Zuzia.
- Niedługo wrócę. Najpóźniej za godzinę- obiecał.
- No dobrze- powiedziała smutno.
Siatkarz zrobił oczywiście po swojemu. Ja skończyłam z dzieckiem oglądać bajkę. Dziewczynka uparcie postanowiła czekać na Ferensa, ale powrót nie zajął mu jednej, a kilka godzin. W końcu 3-latka poszła spać śmiertelnie obrażona na zawodnika Bbts-u. Ja również się poddałam i poszłam położyć się spać. W nocy usłyszałam jak przekręca się zamek w drzwiach. Wojtek starał się zachowywać najciszej jak mógł. Wziął szybki prysznic, a potem delikatnie wślizgnął się pod kołdrę. Próbował mnie objąć, ale odepchnęłam jego rękę. Byłam na niego wściekła i miałam zamiar dać temu wyraz. Westchnął tylko głośno. Wiedział, że zawalił. Jednak nie zdawał sobie sprawy jak bardzo.
Konsekwencje zobaczył dopiero rano, kiedy Zuzia weszła do kuchni i przytuliła się do mnie, a jego kompletnie zignorowała. Posłałam mu znaczące spojrzenia. Podrapał się po głowie, próbując jakoś rozgryźć sprawę.
- Zuzia, idziemy dzisiaj na ciastko?- spróbował do niej zagadnąć.
- Prziklo mi. Nie mam ciasiu- powiedziała obrażona i wybiegła z kuchni. Było mu głupio i szukał wzrokiem mojego wsparcia.
- Nie patrz na mnie, wczoraj czekałyśmy na ciebie.
- Kinga zaprosiła mnie na herbatę w zamian za pomoc i tak jakoś mi się zasiedziało.
- Człowieku nie chce o niej słuchać!- warknęłam i również wyszłam z pomieszczenia, zostawiając go samego.
   Ta cała sytuacja nie mogła skończyć się dobrze. Gdy odwiozłam Zuzię do koleżanki na noc, udałam się na halę zobaczyłam jak Wojtek rozmawia z Kingą. Był przy niej niezwykle swobodny. Ręce trzymał w kieszeniach i pozwalał, by się do niego wdzięczyła. Pokręciłam głową. Musiał to widzieć.  Czy mógłby być tak ślepy? A może był aż tak próżny i potrzebował takiego uwielbienia? Czułam jak wściekłość się we mnie kumuluje i szuka drogi ucieczki.
Jednak masażystka wykorzystała sytuację. Po prostu chwyciła go za koszulkę i przyciągnęła do siebie, wpijając się w jego usta. Oczy przysłonił mi czysty szał. Wściekłość zamieniła się w furię, która najchętniej skręciłaby kark mojej konkurentce, połamała jej wszystkie kończyny, zrobiłaby wszystko byleby zadać jej ból. Z jakiegoś powodu nie byłam się w stanie poruszyć. Nawet łzy nie chciały płynąć. Bolało, okropnie bolało. Po sekundzie bądź dwóch oderwał ją od siebie. Widziałam jego gniew. Zaczął coś jej zawzięcie tłumaczyć. Byłam za daleko, żeby usłyszeć jego słowa. Z resztą to nie miało znaczenia.
Ostrzegałam go, że to się tak skończy. Przewidziałam to, ale on upierał się przy swoim. Spojrzał gdzieś poza postać Kingi i dostrzegł mnie. Pokręciłam tylko głową i odwróciłam się na pięcie. Nie chciałam z nim rozmawiać.
- Michalina! Poczekaj!
To nie było to samo co z Natalią. Zaczął iść za mną, a raczej biec. Nie zamierzałam nawet zwolnić. Jedyne na co miałam ochotę to przywalić mu w twarz. Na nieszczęście dla niego pojawił się autobus, do którego wsiadłam. On nie zdążył.... I dobrze.  Potrzebowałam pobyć sam na sam z własną osobą. Wysiadłam na którymś przystanku i szłam przed siebie. Wyłączyłam telefon, mając dość jego wydzwaniania. Czy ja zawsze miałam być tą drugą? Może szczęście i bycie razem nie było nam po prostu pisane?

------------------------------------------------
U mnie nie może być łatwo :P
Do soboty <3

9 komentarzy:

  1. No nie wierze! Co za p**da! Jak Wojtek mógł? Dupek. Czekam na następny. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tu już myślałam że będzie dobrze.. Ale jak zwykle sie przeliczylam... Ehh Eojtej jak on mógł ? Dobra niby ją odepchnął ale wkańcu sie całowali... Dla mnie to bylo by bez znaczenia czy on ja by pocalowal czy ona niego.. Myśe że.. Kurde sama nie wiem co myśle.. Może Michalina powinna zrobic sobie z Wojtkiem "przerwę"? Nie wiem jak ty to wymyslisz ale mam nadzieje ze skonczy sie to dobrze.. Hmm a co by bylo gdyby Michalina dowiedziala sie ze jest w ciąży..? To by mogło być ciekawe... Dobra ty tu jestes od wymyslania nie ja! ;*
    Haha zapomnaialam dopisac ze rozdzial rewelacyjny jak zawsze !
    Juz nie zanudzam i widzimy sie za tydzien ;* Weny i pozdrawiam ;*

    -Wronka

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Czy Ty tak na serio? Oni się nie mogą rozstać!

      Usuń
  4. Za dobrze było mam nadzieje, że jednak porozmawiają ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje ze wrócą do siebie... Ale rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem czy tylko ja tak przeżywam historie na tym blogu ale wolałam poczekać jeden dzień aż się uspokoje :) Wojtek zachował się jak świnia i to totalna. Najbardziej w tym wszystkim cierpi Zuzia i myślę że jej zmiana w stosunku do Wojtka powinna dać mu do myślenia. A ta cała Kinga mi się od początku nie podobała. Aż mi szkoda że sobota dopiero za 6 dni bo ciekawi mnie co zrobi Wojtek:) czekam niecierpliwie na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. nooo dzieję się dzieję niech Michalina nie podejmuję pochopnie decyzji dla malutkiej Zuzi to był by cios w końcu ,morzę być z mamą i Wojtkiem który jest dla niej jak tata. Ta Kinga od samego początku mi się nie podobała .A Wojtek mam nadzieję że po tym jak Kinga go pocałowała opamięta się i przestanie się z nią spotykać i jej pomagać.
    pozdrawiam i do soboty :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojtek zawala. I skoro nawet Zuzia odczuwa tego skutki, powinien zrozumieć, że nie tak ma być. Ale ta cała Kinga go totalnie zbajerowała. Nie mam słów. :(

    OdpowiedzUsuń