niedziela, 25 października 2015

Rozdział 22

- Proszę, wejdźcie do salonu- zaprosiła nas matka Wojtka, przerywając ciszę. W milczeniu udaliśmy się do wskazanego przez kobietę pomieszczenia. Zuzia rozglądała się z niepokojem, a minę miała jakby chciała się rozpłakać, albo uciec. Ferens wziął ją na ręce, a ona ufnie wtuliła się w niego, zasłaniając się przed światem. Usiedliśmy przy stole, gdzie była już podana kolacja. Czułam się wśród nich jak piąte koło u wozu. Starałam się być pogodną i uśmiechniętą, wiedząc jakie to dla siatkarza to jest ważne. Przebrnęliśmy jakoś przez cały wieczór. I tłumacząc zmęczeniem Zuzi usunęłam się z rodzinnej kolacji.
- Proszę tutaj są ręczniki, dodatkowe koce jakby małej było zimno- pokazała pani Basia i zostawiła nas same.
- Mamusiu, kiedy wlócimy do domku?-  spytała córeczka.
- Pojutrze. Dlaczego pytasz?
- Tęśknie zia nim- przyznała.
- Już niedługo- obiecałam.- Chodź, trzeba cię umyć- zarządziłam. I po niespełna pół godzinie już leżała w łóżku i zasypiała. Zastanawiałam się, czy dołączyć do towarzystwa na dole, ale koniec końców nie czułam się na siłach. Wzięłam szybki prysznic i również położyłam się spać. Jednak jeszcze prze długi czas przewracałam się z boku na bok, pogrążona w niezbyt optymistycznych myślach. Gdy już powoli odpływałam poczułam jak materac ugina się pod ciężarem męskiego ciała.
- Śpisz?- spytał Wojtek tuż przy moim uchu.
- Nie- powiedziałam sennie.
- Dlaczego jeszcze potem do nas nie zeszłaś?
- Byłam okropnie zmęczona- wyjaśniłam chociaż mijało się to z prawdą. Ferens cicho westchnął.
- Przepraszam za nich. Byli zszokowani, ale to wszystko- zaczął tłumaczyć. Odwróciłam się w jego stronę na te słowa.
- Rozumiem, naprawdę- uspokoiłam go.
- Chciałbym, żebyście się tu czuły dobrze- pogładził mnie po policzku.
- Nie masz się czym martwić. Dla Zuzi to po prostu wszystko jest nowe i troszkę się wstydzi.
- A ty jak się czujesz?- umilkłam na moment szukając odpowiednich słów.
- Dla mnie to tylko trochę krępujące, ale proszę nie przejmuj się mną. Przyjechałeś do rodziny i ciesz się tym- poprosiłam. Złożyłam na jego ustach uspokajający pocałunek i wtuliłam się w jego tors. Nie chciałam, żeby myślał, że na nam tu źle. Z tą myślą postanowiłam następnego dnia postarać się jeszcze bardziej.
   Rankiem obudziłam się pierwsza. Siatkarz spał w najlepsze. Na początku chciałam poczekać aż się przebudzi, jednak przypomniałam sobie o swej obietnicy i biorąc głęboki oddech podniosłam się z łóżka. Popatrzyłam na zegarek, na którym widniała godzina 6:34. Zrobiłam zniesmaczoną minę, uświadamiając sobie, że w ogóle się nie wyspałam, a na dodatek, że nie dam rady zasnąć. Wyciągnęłam z torby kilka rzeczy i poszłam do łazienki doprowadzić się do porządku. Jednak na korytarzu, słysząc swoje imię przystanęłam w pół kroku. Głosy dobiegały z kuchni i należały do rodziców przyjmującego.
- Boję się o niego- wyznała matka Wojtka.- Nie znamy jej, nic o niej nie wiemy.
- Sprawiała dobre wrażenie- wyznał pan Jacek.
- Zgadzam się, ale nigdy nie wiadomo jak to jest. Nie da się człowieka poznać na wylot po jednym wieczorze. On jest w niej po uszy zakochany. A tą dziewczynkę? Kocha jakby była jego córką... Dlatego się boje, że jeśli jej intencje nie są dobre...- nie dokończyła. Rozumiałam ją. Był jej synem, bała się o niego i troszczyła. Miała do tego pełne prawo. Karcąc się za wścibskość poszłam zająć się sobą. Gdy wyglądałam już względnie normalnie, poszłam do pokoju Zuzi. Oczywiście leżała odkryta. Poprawiłam jej kołdrę i biorąc głęboki wdech zeszłam na dół. Przeczesałam wzrokiem salon, w którym nie było żywej duszy. Ruszyłam na dalsze poszukiwania, które przyniosły zamierzony efekt. W kuchni pani Basia z nałożonym fartuchem przygotowywała jedzenie.
- Dzień dobry- przywitałam się odrobinę nieśmiało. Odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła nerwowo.
- Dzień dobry, dzień dobry- odpowiedziała.
- W czym pani pomóc?
- Nie trzeba. Jesteś naszym gościem, nie wypada.
- To żaden problem- zapewniłam i podeszłam do blatu. Wzięłam nóż oraz deskę i zaczęłam kroić warzywa na sałatkę.
- Właściwie to tak mało o was wiemy- zaczęła.
- Niewiele jest o nas do powiedzenia- przyznałam ze smutkiem.- Ale jeśli by miała pani jakieś pytania to proszę się nie krępować.
- Właściwie to chcę tylko mieć pewność, że nie masz złych zamiarów- oznajmiła, patrząc na mnie z uniesioną brwią.
- Może być pani spokojna. Mam nadzieję, że z biegiem czasu sama pani to zauważy.- Przyglądała się mi jeszcze przez moment i pokiwała lekko głową. Po kilku sekundach odchrząknęła i poruszała już tylko neutralne tematy. Po piętnastu minutach śniadanie dla domowników było gotowe, a my wzięłyśmy się za przygotowania do wigilii. Co jakiś czas wstawał kolejny członek rodziny. Koło 9 i moja córeczka wstała. Zjadła troszeczkę śniadania i przyglądała się jak gospodyni wyrabia ciasto.
- Marcin, idź obudzić Wojtka! Gdzież to spać do 11!- oburzyła się.
- Już wstaje- usłyszeliśmy przyciszony z piętra. Po kilku minutach w kuchni pojawił się siatkarz.
- Witam śpiąca królewno- zaśmiałam się na słowa pani Ferens.
- Przecież jest rano- bronił się.
- Jedz śniadanie i odśnież podjazd, proszę.
- Wojtek mogę ź tobą?- spytała Zuzia, pochodząc do niego.
- Pewnie, że tak. Potem weźmiemy Kacpra i pójdziemy na sanki, co?
- Naplawde?- ucieszyła się.
- Obiecuję- pocałował ją w główkę.
  Dzięki temu, że pomagałam w przygotowaniach cały dzień zleciał zaskakująco szybko. Razem z matką braci, a także Dominiką przygotowywałyśmy posiłek, a panowie zajmowali się dziećmi, ubieraniem choinki, czy przygotowaniem drewna na opał do kominka. Zazdrościłam im, że są taką zgraną rodzinką.
Mimo moich starań nie mogłam nie czuć się skrępowaną. Uśmiechałam się, starałam rozmawiać, żeby Wojtek się mną nie przejmował, ale w głębi serca marzyłam tylko o tym, by wrócić do nas do domu. Święta to intymny czas. Składanie tym ludziom życzeń również było trudne. Siliłam się na miły i pogodny ton. Pytanie tylko, czy mi to wyszło.
Nie mogliśmy zostać na noc. Wojtek następnego dnia miał trening dlatego już przed 23 opuściliśmy jego rodzinne strony.
- Weźcie jeszcze to- wcisnęła nam kolejną porcję swoim przetworów pani Basia.
- Mamo, nie dawaj nam nic bo my tego nie zjemy.
- Jedźcie ostrożnie i dajcie znać jak dojedziecie.
- Obiecuję.
Pożegnaliśmy się i w końcu mogliśmy ruszyć w drogę powrotną. Poczułam wielką ulgę, ale nie wiedziałam, że jadę prosto do jaskini samych problemów. Przecież my nie mogliśmy mieć spokojnego życia.

------------------------------------------
Oddaję go w Wasze ręce. Wróci temat ojcostwa i sądu i..... No właśnie xd Zobaczycie sami za kilka rozdziałów co jeszcze szykuję xd
Życzę wszystkim żeby przetrwali poniedziałek... A wszystkim maturzystom w tym sobie powiem" Stay strong ! xd

12 komentarzy:

  1. Super ale no cóż spodziewałam się że jak będzie dobrze to coś zepsujesz xD czekam na kolejny z niecierpliwością ;3 buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ale no cóż spodziewałam się że jak będzie dobrze to coś zepsujesz xD czekam na kolejny z niecierpliwością ;3 buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. maturalna klasa human a ja zamiast się uczyć na trzy zaliczenia czytam opowiadanie xd rozdział świetny :) za długo jest spokojnie więc to normalne że coś szykujesz xd

    Stay strong :D

    OdpowiedzUsuń
  6. przeszło mi przez mysl, ze będą mieć wypadek, ale nie. to odrzucam. nie wiem czego możemy sie spodziewać... nienawidzę niepewności... :/ niech ten tydzień szybko zleci i niech znów będzie sobota :c
    mój poniedziałek będzie lekki. 2 rozszerzone informatyki, angielki, polski i historia plus dodatkowy basen :D pozdrawiam i zapraszam na idealnych! wczoraj pojawil sie nowy :3
    em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz ze z innego konta niż Em. mam problem z logowaniem na telefonie i na śmierć zapomniałam ze jestem zalogowana na hauriree .. :/
      em.

      Usuń
  7. Chyba się boję tego ich powrotu do problemów...
    Co by nie było, święta u Ferensów chyba nie były takie złe, prawda? Michalina czuła się skrępowana, ale kto by się nie czuł, zwalając się właściwie obcym ludziom na głowę. W jej przypadku wszystko jest tym bardziej trudne, że razem z nią, przyjechała jej pięcioletnia córka. I teraz pewnie wszyscy się zastanawiają, co się stało z ojcem Zuzi, dlaczego Michalina z nim jest itp, itd.. Ale mam wielką nadzieję, że ten dystans między nimi szybko zniknie i Ferensowie przekonają się, jak wartościowym człowiekiem jest Miśka. ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję - najgorzej, gdy spędza się święta z nieznajomymi, np. przyszłymi teściami rodzeństwa :D Czekam, co ty im znowu wymyślisz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do rozdziału - nie dziwię się matce. Ojciec dobrze zareagował i mam nadzieję, że z czasem wszyscy do wszystkich się przyzwyczają.
    Co do matury - Wiem po sobie i gwarantuje Ci, że jak pójdziesz na studia i Twoi młodsi znajomi będę "trząść tyłkiem przed maturą" kiedy Ty będziesz w trakcie seesji - powiesz im to co ja Tobie - poczekaj aż przyjdzie sesja - mała matura co egzamin :D
    Serio, matura jest do zdania tak jak i sesja więc mocno trzymam kciuki za próbne matury!

    ps. zapraszam do siebie w wolnej chwili!

    OdpowiedzUsuń