sobota, 3 października 2015

Rozdział 19

   Zapłonęła we mnie złość. Jeszce nigdy nie czułam jej równo mocno. Zakorzeniła się w mojej duszy i wstrząsnęła całym moim ciałem. Poczułam niewyobrażalną wolę walki. Musiałam ją odzyskać.
- Widziałeś jak on się całą sytuacją napawał?- prychnęłam.- Dlaczego tak bardzo ją chce skoro mu na niej nie zależy?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo- powiedział Wojtek. Wracaliśmy ze  spotkania z małą. Musieliśmy pojechać do kancelarii Zarzyckiego. Chciałam móc zrobić coś jeszcze oprócz tego nieznośnego czekania.- Hej, postaraj się tym aż tak bardzo nie martwić- ścisnął pocieszająco moją dłoń.
Ferens zaparkował auto przed odpowiednim budynkiem i prędko weszliśmy do środka. Cieszyłam się, że nasz adwokat jest tak dyspozycyjny.
- O, witam! Zapraszam, proszę usiąść- zwrócił się do nas.- Jak minęło spotkanie?- spytał, a ja streściłam mu w kilku zdaniach przebieg, dokładnie opisując zachowanie Łukasza, a także słowa psycholog.
- To bardzo dobra wiadomość!- ucieszył się.- Pani Michalino, musimy kuć żelazo póki gorące. Proszę teraz dbać o mieszkanie jak już powiedziałem wcześniej, gdyż zazwyczaj kilka dni po takim spotkaniu przychodzi pracownik MOPS-u i muszą być państwo przygotowani. Jeśli będzie pani jeszcze miała pracę, o której rozmawialiśmy to mamy go w garści- uśmiechnął się do mnie mecenas. Odwzajemniłam jego gest. Uwierzyłam, że wszystko jeszcze może skończyć się dobrze.- Skontaktuje się z moim człowiekiem, żeby powęszył wokół tego Wasilewskiego. Może znajdziemy na niego jakiś haczyk i proszę teraz mieć oczy dookoła głowy.
- Dlaczego? Ktoś mnie będzie śledził?
- Możliwe, że jego prawnik będzie chciał znaleźć coś na panią, bądź sam wynajmie detektywa i nawet pani o tym nie będzie wiedziała. Wykorzystają najmniejszą wpadkę. Będą starali się pokazać panią z najgorszej strony, dlatego proszę się zastanowić nad świadkami. Będą niezwykle potrzebni.
- Ale kogo mam wziąć?
- Kogoś kto zna panią, pani historię i wie wszystko o ojcu Zuzi.
- On nie jest jej ojcem- powiedziałam bardziej chłodno niż zamierzałam.
- Przepraszam. Kogoś kto zna pana Wasilewskiego i będzie mógł nam pomóc.
- Dobrze, pomyślę nad tym- obiecałam.
- Jest szansa, żeby Zuzia przed rozprawą wróciła do nas?- zapytał Wojtek.
- Marne szanse. Nawet gdyby, nie daj Boże, stało się jej coś złego, to nie znaczy, że wróci do was. Trafi wtedy na czas rozprawy do rodziny zastępczej, gdzie pozostanie do wydania wyroku. Proszę o tym nie myśleć. Uruchomiłem swoje kontakty i przyspieszyłem procedurę. Zazwyczaj na takie rozprawy czeka się grubo ponad miesiąc, czasem nawet kilka, a potem to się ciągnie. Przy odrobinie szczęścia zakończymy to do miesiąca.
- Dziękujemy, panu.
- To moja praca. Na dzisiaj to wszystko. Proszę się skupić tylko nad tym co mówiłem, a resztą zajmę się ja- powiedział, patrząc na mnie. Skinęłam głową na znak zgody. Wiedział co robić. Jego słowa po raz kolejny dodały mi otuchy. Gdy tylko wróciliśmy do domu, odpaliłam laptopa, by sprawdzić pocztę. Był to dzień ogłoszenia wyników. Jednak na mojej skrzynce nie było interesującej mnie wiadomości. Jak robot odświeżałam co chwile stronę w nadziei, że w końcu pojawi się odpowiedni mail. Chodziłam od kąta w kąt, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. To czekanie musiało się kiedyś skończyć. Ferens pojechał na wieczorny trening. Nawet nie zauważyłam jak szybko minęły te dwie godziny, kiedy go nie było. Zdążyłam jedynie mu zrobić kolację, gdyż wciąż krążyłam przy laptopie. Musiało przyjść. Chociażby odmowa. Cokolwiek. Z tym przekonaniem o 21 zrobiłam sobie kawę. Byłam wykończona. Wciąż walczyłam ze zmęczeniem. Po 23 siatkarza zmorzył sen i spał na siedząco.. Ja uparcie wpatrywałam się w ekran. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Otworzyłam leniwie oczy, myśląc, że to kolejna reklama, ale nie była nią. Z bijącym sercem otworzyłam maila.
- Wojtek!!- zapiszczałam, co szybko wyrwało go ze snu.
- Co się dzieje?- spytał.
- Wygrałam!- rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam śmiać po chwili Ferens dołączył do mnie.
- Mówiłem ci, że się uda!

   Następnego dnia spaliśmy długo ze względu na zerwanie nocki. Dobre wieści napełniły nas optymizmem. Do wyjścia z łózka zmusił mnie dźwięk telefonu.
- Halo?
- Dzień dobry, z tej strony Bożena Keller z opieki społecznej.
- Coś się stało?
- Owszem, pani córka zaginęła- powiedziała, a mi zakręciło się w głowie.
- Jak to zaginęła?- spytałam prawie bezgłośnie.
- Dzisiaj rano. Myśleliśmy, że może uciekła do pani...
- Nie ma jej ze mną!- zaprotestowałam.- Na którym posterunku zgłosiliście zaginięcie?- spytałam.- Zaraz tam będę- oznajmiłam, gdy tylko uzyskałam adres.
- Wojtek, obudź się- potrząsnęłam nim mocno. Otworzył lekko powieki.- Zuzia zniknęła musimy jechać na policję- oznajmiłam spanikowana. W jednym momencie rozbudził się. Ubraliśmy się z prędkością światła i pobiegliśmy do auta. Gdy siatkarz prowadził, ja wykręcałam numer za Zarzyckiego, by poinformować go o zaistniałej sytuacji. Nigdy nie modliłam się tak bardzo. Nigdy w moim sercu nie szalał taki niepokój. Na komisariat wpadliśmy jak burza.
- No tak, znowu z nim!- warknął Łukasz.
- Przestań się w końcu mnie czepiać kretynie- odparowałam.- Jak mogłeś jej nie dopilnować?!- nie obchodziło mnie, że wokół było tyle ludzi.
- Nie moja wina! Poszliśmy na zakupy i nawet nie zauważyłem, kiedy zniknęła.
- Ma przy sobie inhalator?
- Nie
- O, boże...- zakryłam usta dłonią.- Przecież jak dostanie ataku to... to...- nie byłam w stanie dokończyć zdania.
- Już, ciii- przytulił mnie Wojtek.
- Pani jest matką, rozumiem?- zwrócił się do mnie policjant.
- Tak...
- Wszystkie jednostki w mieście maja zdjęcie pani córki. Robimy co w naszej mocy. Może są jakieś miejsca, gdzie mogłaby pójść?
- Nie wiem, może pod nasz stary blog, albo do przedszkola, albo pod halę, albo pod dom Wojtka?
- Jest ktoś w waszym mieszkaniu?
- Nie, jest puste.
- Dobrze by było, jakby ktoś z państwa tam wrócił. Jeśli jakimś cudem dziewczynka tam trafi....
- Oczywiście, zaraz ja tam zawiozę- zaoferował się Ferens.- A ja pojeżdżę po mieście, postaram się ja znaleźć.
- Proszę bardzo komu pani oddała Zuzię- zwróciłam się z nienawiścią do Keller, która wzrok miała wlepiony w ziemię.- Gratuluję dobrej decyzji- prychnęłam.- Proszę znajdźcie ją- zwróciłam się do policjanta.
- Robimy co możemy, proszę wrócić do domu i być dobrej myśli- położył pocieszająco rękę na moim ramieniu. Pokiwałam głową, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa. Przyjmujący tak jak się zadeklarował zawiózł mnie do mieszkania, a sam pojechał szukać 3-letniej blondyneczki. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Wciąż wyglądałam przez okno i patrzyłam na wyświetlacz telefonu. Jednak świat milczał. Włączyłam telewizor, gdyż panująca cisza była przerażająca.  Dopiero wieczorem usłyszałam upragniony dźwięk dzwonka do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Moim oczom ukazał się mecenas Zarzycki wraz z dwoma policjantami. Jeden z nich trzymał na rękach Zuzię.
- Mama!- ucieszyła się.
- Skarbie moje!- od razu wzięłam ją w ramiona i przytuliłam. Była bezpieczna. Była ze mną. Ucałowałam jej główkę kilka razy. - Nic ci się nie stało?- spytałam na moment, odrywając ja od siebie, ale mała zaprzeczyła. Ponownie ją przytuliłam.
- Dziewczynka jest tylko troszkę wystraszona i zmarznięta- odezwał się jeden z funkcjonariuszy.
- Dziękuje, dziękuje panom- powiedziałam, starając się nie rozklejać.
- No cóż, tu się kończy nasza praca.
- Jeszcze raz dziękuje- uścisnęłam każdemu z nich dłoń, po czym odeszli. Adwokat wszedł do mieszkania.
- Dziecko do czasu rozprawy zostanie z panią. Nagadałem im trochę w MOPS-ie, byłem w sądzie i nie ma przeciwwskazań- uśmiechnął się do mnie.
- Na prawdę nie wiem jak panu dziękować.
- Nie trzeba, cieszę się, że córka jest z panią. Na mnie już czas- pożegnał się i po chwili go nie było. Wciąż trzymając dziecko na rękach wykręciłam numer Wojtka, gdy tylko usłyszał radosną nowinę, obiecał jak najszybciej wrócić do domu. Po niespełna 10 minutach usłyszałam trzask zamka.
- Zuzia?!- Mała, wyswobodziła się z mojego uścisku i pobiegła do przedpokoju.
- Wojtek!- rzuciła się na niego. Poszłam przyjrzeć się tej dwójce. Wyraz ulgi na twarzy siatkarza mówił sam za siebie. - Nie strasz mnie i mamy tak więcej- poprosił i pocałował ją w czubek głowy. Uśmiechnęłam się w ich stronę szeroko. Czy coś złego mogło się wydarzyć?

--------------------------------------------
No właśnie, czy coś złego może sie wydarzyć? xd z tym pytaniem zostawiam was xd Skończyło się dobrze, ale kto wie xd ja nawet nie wiem jak to bedzie dalej xd
Przeprasza za błędy, ale teraz doszły mi jeszcze jazdy i więcej nauki także chyba rzucę spanie :P
Do następnego :)
Ps; Rozdział dla nie mogącej się doczekać rozdziału Wronki ;)

10 komentarzy:

  1. Znając Ciebie to tak :D coś złego może się wydarzyć! Jestem tylko ciekawa co! Jeju nie strasz tak więcej 😉 dobrze że się znalazła aż mi serce mocniej bije! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo Dziękuje !! :D
    Rozdział świetny jak każde inne z resztą :D
    Jak można być tak nieopowiedzialnym człowiekiem ?? Ale cieszę się i to bardzo że Zuzia się odnalazła !! :D
    Pozdrawiam !! :*

    -Wronka

    OdpowiedzUsuń
  3. kobieto błagam jeśli coś teraz popsujesz to cię znajdę :D ma być już wszystko dobrze, mają żyć długo i szczęśliwie :) pewnie i tak coś wymyślisz jeszcze, ale najważniejsze żeby wszystko skończyło się happy endem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że wszystko już będzie dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Tobą Kobieto to może jeszcze III wojna wybuchnąć ! Jesteś nieprzewidywalna !
    Kamień spadł mi z serca. Kruszynka jest z nimi ! Mam nadzieję, że już na zawsze :D.
    Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  6. U Ciebie zawsze :P Więc tylko czekam co wymyślisz :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Coraz ciekawiej xd
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży ^^
    Przy nadarzającej się okazji - zapraszam do nas ^^
    http://belchatowskie-lovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju jak Ty mnie lubisz straszyć xD Dobrze,że Zuzia się znalazła :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
    Ps. Zapraszam do mnie xD
    http://my-volley--love.blogspot.com/
    http://and-i-love-you-too.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Chwile grozy, chwile szczęścia i chwile, kiedy miałam nadzwyczaj wielką ochotę, by gołymi rękami udusić Łukasza! A to wszystko w jednym rozdziale...
    Nie wątpię, że wymyślisz im jeszcze niejedną przeszkodę, ale ja cię bardzo proszę, bo nie wiem, czy to emocjonalnie wytrzymam.
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń