sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 5

   "Zabiję ich". Powtarzałam w głowie to zdanie niczym mantrę. Doskonale zdawali sobie sprawę, że nie mam zamiaru spotykać się z siatkarzem. Jednak stwierdzili sobie wspólnie, że powinnam się z nim umówić. Czułam się jak w jak córka wydawana za mąż za obcego człowieka przez rodziców w muzułmańskim kraju.
   Nie twierdzę, że Wojtek był złośliwy. Jego towarzystwo naprawdę było miłe, ale jak życzliwy by nie był i tak czułam się skrępowana. Dlaczego miałby się mną zainteresować? Byłam szarą myszką, której celem była praca, by przetrwać, a nie żyć. On był siatkarzem i z tego co się zdążyłam zorientować był całkiem dobry. Nie miał jedynie szczęścia do klubów, które wybierał. Formalnie był zawodnikiem Zaksy. Jednak większość czasu spędzał w kwadracie dla rezerwowych więc przeszedł do klubu, gdzie mógł grać w pierwszej szóstce. Nie robiłam żadnego "research'u". Tylko jakąś godzinę wcześniej stałam za ladą baru zmuszona słuchać informacji o młodym zawodniku, które zebrał Kamil wraz z Anią. Sprawili tylko, że jeszcze bardziej mnie onieśmielał. Wydawało mi się, że jest kilka klas przede mną, w związku z tym nawet nie chciałam o nim myśleć w kategoriach, na które naprowadzali mnie dzisiaj przyjaciele. Jednak czego on mógł ode mnie chcieć?
   Powyższe argumenty potwierdzające moją przeciętność sprawiły, że to na siatkarzu spoczął obowiązek próby nawiązywania konwersacji. Był bardzo otwartym człowiekiem w przeciwieństwie do mnie. Przez lata stworzyłam wokół swojej osoby silne mury przez, które niemal nikt nie mógł się przebić. To nie tak, że po urodzeniu córki nie było kogoś chciał się ze mną umówić. To ja nie chciałam pakować się w niepewną przyszłość. Oczywiście, kto mi może składać poważne deklaracje skoro nie daje mu szansy siebie poznać. Problem tkwił w tym, że Zuzia była dla mnie najważniejsza. Dla niej wstawałam co dzień rano i miałam w sobie tyle siły oraz samozaparcia. Nie było człowieka, który darzyłby ją tak wielkim uczuciem jak ja, więc na nikogo nie traciłam czasu.
Nie odzywałam się za wiele do czasu aż zobaczyłam na co mamy bilety.
- Horror?!- pisnęłam, a Ferens uśmiechnął się na ułamek sekundy pod nosem.
- Boisz się?- spytał.- Zawsze możemy pójść na coś innego.
- Boję się?- prychnęłam.- Chyba żartujesz. To mój...- przełknęłam głośno ślinę.-... Ulubiony gatunek.
- No to fajnie, że trafiłem z repertuarem. Podobno mrozi krew w żyłach.
- To wspaniale- uśmiechnęłam się, choć w duszy cała trzęsłam się ze strachu. Wcale nie trafił z doborem repertuaru. Byłam przerażona, ale zbyt dumna by to przyznać. Myślałam, że może nie będzie tak źle. I z tą nadzieją usiadłam obok Wojtka na swoim miejscu.
Nadzieja matką głupich. Co straszniejsza scena to zamykałam oczy. Nie chciałam dać po sobie poznać niczego. Jednak w połowie filmu złamałam się i zrobiłam na co przy zdrowych zmysłach nigdy bym się nie odważyła, na początku chwyciłam siatkarza za rękę, a potem już poszłam po całości i schowałam głowę w jego rękaw Nie miałam siły udawać, ale to nie zmieniało faktu, że czułam się skompromitowana. Na dodatek zaburczało mi w brzuchu.
- Jesteś głodna?- spytał siatkarz, gdy wyszliśmy z sali.
- Nie- odpowiedziałam trochę za szybko, a potem ponownie mój żołądek zażądał natychmiastowego posiłku. Wojtek lekko się zaśmiał, a ja poczułam się zawstydzona.
- Na co masz ochotę?- spytał,  a ja już nie miałam nawet pomysłu na kolejną wymówkę.
- Pizza?- zaproponowałam.
- Pizza- zgodził się. Kilkanaście minut później siedzieliśmy w pizzerii zajadając się cienkim ciastem z dodatkami. Zapomniałam na moment o swoich wszystkich uprzedzeniach i cieszyłam ze spotkania. Rozmowa sama się toczyła i przestałam czuć się skrępowana.  Nie byłam zmęczona. Miałam wrażenie, że ktoś tchnął we mnie życie. Zdarzało się to bardzo rzadko. Biła ode mnie wdzięczność dla Wojtka za to, że był na tyle uparty by mnie wyciągnąć na to... hmm... Spotkanie?
- Dziękuje za zaproszenie. Świetnie się bawiłam- uśmiechnęłam się, kiedy odwiózł mnie pod mój blok.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Może kiedyś to powtórzymy?
- Jasne- odpowiedziałam, ale nie byłam przekonana, czy to kiedykolwiek nastąpi.- Kiedyś na pewno.
- W takim razie do zobaczenia- pożegnał się z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie wiedziałam jak mam się zachować więc powiedziałam ciche "cześć" i weszłam do swojego bloku. Nie mogłam się powstrzymać i przy wejściu odwróciłam się, by sprawdzić czy on wciąż tam jest. Był. Nie odjechał. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam ani czemu fakt, iż chłopak przyłapał mnie na moim "niecnym uczynku" wywołał u mnie rumieniec. Odwróciłam szybko wzrok i wręcz wbiegłam po schodach. Zabrałam córkę od sąsiadki, która została poinformowana o moim "wypadzie" przez Kamila. Gdy dziecko leżało już w swoim łóżku poszłam się umyć i od razu położyłam się obok niej. Moje myśli w tamtym momencie przypominały strzępki różnych wątków, które były ze sobą tak splecione, że nawet jak się w nich plątałam.
   Byłam przygotowana, że rano wstać przyjdzie mi z trudem, zważywszy na małą ilość godzin jaką poświęciłam na sen. Szykowałam się również na to, iż przez cały dzień będę nieżywa, ale tak się nie stało. Moje ciało miało w sobie więcej energii niż zazwyczaj. Na dodatek bieżące problemy przestały mi tak bardzo doskwierać. I muszę przyznać, że ani trochę mi się to nie podobało. Szczęście przychodziło kiedy chciało i odchodziło również, gdy miało taki kaprys. Na początku każdy odczuwa euforię, ale potem ciężko jest się pozbierać po jego stracie. Zwykle, gdy przychodziły lepsze dni, następnie działa się istna katastrofa. Bałam się tego. Bałam się tego co miało nadejść. Drżałam na samą myśl o karze jaką przygotowywał dla mnie los w zamian za te krótkie szczęśliwe chwile.
- Witam moje królewny- usłyszałam głos ochroniarza.- Matka- zwrócił się do mnie żartobliwym tonem, tak jak to miał w zwyczaju.- Promieniejesz.
- Nie puszczaj do mnie tekstem rodem z tandetnych komedii romantycznych- popatrzyłam na niego ostro i położyłam ręce na biodra.
- Zuzia, chodź do mnie- poprosił z obawą patrząc na moją minę. Dziewczynka chętnie podbiegła do jego ramion, które poderwały ją w górę. Chłopak odetchnął teatralnie z ulgą.- Jak trzymam dziecko to mnie nie zaatakujesz- powiedział pewny siebie.
- Dopadnę cię i tak za to w co mnie wkopałeś- rzuciłam złowrogo i poszłam się przebrać nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Oczywiście wiedziałam, że koniec końców przejdzie mi złość, ale chciałam zaznaczyć jak bardzo nie lubię, gdy stawia się mnie przed faktem dokonanym. Po kilku godzinach złość mi niemal całkowicie przeszła. Miałam nawet dobry humor. Jednak czułam pewien dyskomfort, ponieważ na hali kończył się trening i intuicja mi podpowiadała, że jestem obserwowana. Starałam się o tym nie myśleć. Chciałam jak najszybciej skończyć pracę i zniknąć z pola widzenia. Po kilkunastu minutach niemal wszyscy zawodnicy zniknęli w szatni, a ja poszłam myć schody. Ktoś musiał zepsuć taki dzień. Tym kimś jak zazwyczaj okazał się Michał. Gdy zbiegał po schodach celowo trącił mnie ramieniem w wyniku czego straciłam równowagę i runęłam w dół. Dobrze, że było to tylko kilka stopni, ale mimo wszystko. Uderzyłam skronią o któryś z nich. Na powiece oraz policzku poczułam gorącą ciecz.
- Mamusiu!- krzyknęła rozpaczliwe Zuzia alarmując chyba cały budynek. Podbiegła do mnie z prawdziwym przerażeniem w oczach i zaczęła płakać. Musiała ją mocno wystraszyć krew. Po chwili znalazło się obok nas dwóch siatkarzy, którzy jeszcze ostali się na boisku. Jednym z nich był Ferens. Jednak nie zwróciłam na nich większej uwagi, tylko starałam się uspokoić córkę. Ale wiedziałam, że na nic się to zda póki mam krew na twarzy.
- Wojtek proszę cię weź na moment Zuzię- podniosłam się z posadzki. Siatkarz wziął dziewczynkę na ręce.
- Chodź zaprowadzę cię do naszego lekarza. To trzeba opatrzyć- chwycił mnie za dłoń i razem z Zuzia, która płakała mu na ramieniu poszliśmy do gabinetu lekarskiego.
- O, rany!- krzyknął doktor.- Niech sobie pani tu usiądzie. Już się tym zajmę.
Wykonałam polecenie mężczyzny, a przyjmujący razem z moją córką czekali na zewnątrz. Po chwili nie słyszałam, by mała płakała wiec wywnioskowałam, że chłopakowi udało się ją troszkę uspokoić. Doktor oczyścił ranę i nałożył plaster. Polecił udanie się do szpitala na badania. Zapewniłam, że oczywiście tam pójdę z góry wiedząc, że tego nie zrobię. Dla niektórych może i zdrowie jest najważniejsze, ale to nieprawda. To kłamstwo, tak samo jak stwierdzenie, iż pieniądze szczęścia nie dają. Jeśli byłam w stanie pracować żaden szpital nie był mi potrzebny. Wyszłam z gabinetu i od razu zostałam zaatakowana przez Zuzię.
- Mamusiu nić ci się nie śtało?
- Kochanie nic mi nie jest. Nie martw się- pocałowałam ją w główkę.- Chodź dam ci bułeczkę, żebyś nie była głodna, a potem porysujesz zgoda?- spytałam, a dziewczynka ochoczo pokiwała głową.- Dziękuje, że się nią zająłeś- zwróciłam się w stronę Ferensa.
- Na pewno wszystko w porządku?- przejechał palcami po mojej skroni. Mój oddech przyspieszył. Spojrzałam w jego oczy, w których widniała szczera troska.
- Tak, dzięki- powiedziałam po chwili, gdy doszłam do siebie.
- Co się dokładnie stało?
- Potknęłam się- oznajmiłam odwracając głowę.
- Nieplawda! Ten brzidki pan biegł i źlobil ci krziwde!- zaprotestowała dziewczynka.
- Dlaczego kłamiesz? To Michał? Pogadam z nim.
- Nie, nic nie rób. Nie chce kłopotów.
- Nie możesz tego znosić...
- Powiem ci czego nie mogę. Nie mogę stracić pracy. Nie oczekuje, że to zrozumiesz. W życiu są sprawy ważniejsze niż duma- rzuciłam ostro i go wyminęłam. Możliwe iż przesadziłam, ale nie potrzebowałam kolejnych zmartwień.

- Co mu powiedziałaś?!- usłyszałam od Ani, gdy opowiedziałam jej sytuację z dzisiejszego dnia.
- Chłopak się stara, martwił się, chciał opieprzyć tego zasrańca a ty znowu mu utrudniasz sprawę!
Mogłam nic jej nie mówić. Ona żyła świecie marzeń, a ja okrutnej rzeczywistości.

---------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział o tej porze, ale dopiero wróciłam z pracy ;) Pierwsza praca wakacyjna i pierwszy przepracowany tydzień ;) Wstawanie o 4 30 mi sie nie uśmiecha ale no taki życie xs

Dziękuje za wszystkie komentarze i przepraszam za błędy ;)

Wiecie jaki to ból mieć dwa tv w domu i nie móc na żadnym oglądać meczy tylko jakąś transmisje w internecie? Tak jest jak tylko wy kochacie w domu siatkówkę xd Idę spać niech ktoś mnie obudzi na mecz ^^

Do następnej soboty  misiaczki <3

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zuzia gites dziecko, ma moje poparcie i nic jej nie rób bo wiem gdzie mieszkasz
      Ferens taki opiekuńczy, no ale Twój Wojtuś inny by nie mógł być :D
      Michał, co za chu...... Nie cierpię go
      Michalina, ogarnij dziecko dupę!
      skończyłam <3

      Usuń
  2. No no... to się porobiło, ale rozdział i tak świetny. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przybywam.
    Hahah Ferens jaki kochany. Horror marzenie pewnie większości dziewczyn XD Ale w sumie starał się. Chciał dobrze, zabrał ją na kolację. Chciałabym, żeby szczęscie się do niej uśmiechnęło i znalała jakąś lepszą pracę, aby przezwycięzyła tę sytuacje, bo potem bedzie łatwiej. Pozwoli zbliżyć się Wojtkowi, ogólnie bedzie lepiej się czuła mogąc zapewnić Zuzi lepsze zycie. mam nadzieje, że tak zrobisz! Bo ja nie..

    A wracając do Michała uj luj. Nienawidzę. Powisiałbym za jaja. Potem je obcięła, wepchała do burdelu i patrzyła jak nie może zaszaleć bo nie ma czym XD a potem spaliła żywcem. Poważnie! Więcej na jego temat nie dodam, bo bym dzieliła tylko włos na czworo :D
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział tej wyjątkowej historii <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wojtek taki opiekuńczy, a Michaśka go tak traktuje. Nie podoba mi się to. Masz to naprawić, rozumiesz? :D
    Szczerze? Zazdroszczę Ci, że musisz wstawać do tej pracy. Od tygodnia szukam i nie mogę znaleźć. I to nie tak, że jest pełno, tylko mnie nie odpowiada... Nie. Nie ma nic :/

    #CzauderNamSpierdzielaDoDanii #RobimyProtest #NieZgadzamSię
    Pozdrawiam. Zapraszam na nowy na Idealnych.
    Em.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeku, ogromnie mi wstyd że dopiero teraz odkryłam tego bloga :( Dawno nie zaglądałam na "starego" bloga i nie zauważyłam Twojego zaproszenia tutaj.
    Rozdział, ba całe opowiadanie jest genialne! Bohaterowie (a w szczególności mała Zuzia xd) są tacy... fajni :D A Kamil i Ania są cudowni <3 Mieć takich przyjaciół to skarb. Dziewczyna nie ma łatwo w życiu a jednak, mimo że jest taka młoda jest taką odpowiedzialną i kochającą matką. Jej córeczka nie ma jakiś markowych ubranek, super zabawek i "prawdziwego" ojca jednak jest niezepsuta i do tego taka słodka. Chociaż wiem że to tylko opowiadanie, fikcja to i tak strasznie mi jej szkoda :(
    O i pod chyba drugim rozdziałem napisałaś że niektóre z nas mogą nie znać Ferensa :P Ja tak samo mam z Michałem Kędzierskim z Radomia.. Ferens od nowego sezonu w Bydgoszczy a Kędzierski opuszcza (mnie xd) Czarnych i będzie reprezentował Kielce ;( Dobra, koniec tego żalenia się :P Podsumowując, rozdział miazga i nie mogę się doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Życie nie jest dla Michaliny zbyt łaskawe. Jednak ma przyjaciół i Wojtka. :-D córka to oczywista oczywistość, dlatego jej nie wymienilam. :-)
    Mam nadzieje, ze ten upadek ze schodów nie odbije się na zdrowiu Miski. teraz może czuć się dobrze, ale potem?
    A ten Michał to kawał skurwysyna bo inaczej go nie można nazwać. Jak jakikolwiek mężczyzna może podnosić swoje ego, ponizajac kobietę i niemal ja bijac! Nie do przyjęcia. Ustawiamy się pierwsza w kolejce aby uciąć mu jaja :-)
    Pozdrawiam, Antosia :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana na wstępie przepraszam za tak cholernie długą nieobecność ! Ale wracam i obiecuję, że jutro wszystko u Ciebie na spokojnie nadrobię :*
    Co więcej, wznowiłam również bloga, więc gdybyś miała ochotę to zapraszam - http://rebelliousboy.blogspot.com/
    ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  8. oo dios mios :/ weź usuń tego Michała z opowiadania, bo normalnie .. grr.. taki deb**, że ni ja dziękuję :/ Wojtek taki zatroskany, aww :D Zuza dziecko skąd żeś się wzięło ? :D
    zapraszam do siebie: http://love-and-execration.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się :) Może i po nim pojechała ale wiem, że będzie dobrze :)
    Świetny odcinek, mała miażdży a w Wojtku to się powoli sama zakochuje :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak mu zależy to będzie dociekał.
    Rozdział fajny jak zawsze. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj! ;*
    Szczerze? Ja też obawiam się tej rozwijającej się relacji. Nie wiem, czy Wojtek zdaje sobie sprawę, w co tak naprawdę się pakuje. Jakby nie było, jest osobą medialną, sławną, której powodzi się w życiu. Michalina ma trochę racji; między nią a siatkarzem jest przepaść. Ale ja nadal mam nadzieję, że uda im się ją ominąć. Że będą szczęśliwi, bo oboje na to zasłużyli. I Zuzia też zasłużyła na to, by w końcu mieć kogoś, do kogo może powiedzieć 'tato'.
    Nienawidzę tego całego Michała! Jakbym mogła, to bym mu obiła co nieco buźkę, bo większego chama chyba w życiu nie spotkałam! Czasami obawiam się, do czego jeszcze mógłby być zdolny. I zastanawiam się, czy to, że dręczy Michalinę wynika z powodu jego 'wyższej' pozycji, bo po prostu lubi się pastwić nad ludźmi, którzy w życiu mają gorzej, czy z czego innego...
    Wojtuś, prośba do ciebie. Obij mu pysk za mnie.
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział genialnyjak zwykle *.*
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. doczekać się nie mogę do kolejnych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział jak zwykle świetny!
    /Ola ;*

    OdpowiedzUsuń