sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 6

   Ferensa musiały zaboleć moje słowa bardziej niż myślałam, ponieważ rzucał mi ciche " cześć " gdy mnie mijał i to tak, by nie patrzeć mi w oczy. Zaczynałam mieć wyrzuty sumienia. W żaden sposób nie chciałam go obrazić. W zasadzie chciałam tylko obejść kłopoty. Jednak nie miałam najmniejszego zamiaru pójść do siatkarza i go przeprosić. Gdy rozpoczął się sezon nie musiałam się martwić, że będziemy narażeni na częsty kontakt ze sobą. Pierwsze trzy mecze Bbts rozrywał na wyjeździe. Cieszyłam się, że uniknę spotkań z przyjmującym. Nie to co Zuzia, która wręcz nie mogła się doczekać, kiedy go zobaczy. Przerażało mnie to. Miałam sobie za złe, że dopuściłam do takiej sytuacji.
Do mojej konfrontacji z Wojtkiem doszło, gdy siedziałam na ławce przed halą pod Dębowcem.
- Cześć.
- No cześć- odpowiedziałam.
- Przerwa?- spytał a ja pokiwałam głową.- To może byśmy poszli na kawę?- kompletnie mnie zaskoczył.
- Wiesz raczej nie zdążę...- próbowałam się wykręcić.
- Rozumiem, że po pracy idziesz do drugiej pracy i raczej też nici z tego?
- Niestety tak- odpowiedziałam nie patrząc mu w oczy.
- Tak też myślałem- oznajmił z uśmiechem i zza pleców wyciągnął dwa kubki z czego jeden podał mi. Z zakłopotaniem wzięłam od niego napój, ale on jakby tego nie zauważył mojego zmieszania i usiadł obok mnie. Przygryzłam dolną wargę by zdusić chichot. Rozmawialiśmy przez następne pół godziny. Nie sądziłam, że konwersacja między nami może przebiegać tak naturalnie. Musiałam jednak wrócić do pracy więc podziękowałam za kawę i poszłam w dalszym ciągu wypełniać swoje obowiązki. W wejściowym korytarzy spotkałam Kamila, który znacząco poruszał brwiami. Wyglądał na bardzo zadowolonego. Wzruszyłam tylko ramionami i nie pozostało mi nic innego jak pójść dalej.
- Ej, poczekaj!- rzucił się za mną w pogoń.- Wszystko widziałem.
- Fajnie- skwitowałam.
- Dobrze, że facet nie daje się tak łatwo spławić. Wytrwały skubaniec- zaśmiał się przyjaciel.- Ale mogłabyś współpracować.
- O czym ty znowu bredzisz?
- W piątek jest prezentacja Bbts-u w Gemini i wiem, że wieczorem masz wolne. Pójdź. Co ci szkodzi?
- Niby po co?
- O ezu! Muszę trzymać wartę, ale wrócimy do tego i nie udawaj kretynki.

   W piątek na hali po porannym treningu było spokojnie. Z racji, że w Analog był tego jednego wieczora zamknięty mogłam odebrać Zuzię wcześniej z przedszkola i popracować jeszcze pod Dębowcem kilka godzin. Czułam w kręgosłupie lekki ból. Nie był silny, ale okropnie irytujący.
- Ja się zmywam. Podrzucić was?
- Tak dziękuje. Tylko szybko wezmę rzeczy.
Po niespełna kilku minutach byłyśmy w aucie z ochroniarzem.
- To gdzie jedziemy?
- Przecież adres znasz- odpowiedziałam, a on przewrócił oczami.- A może do centrum handlowego?
- A ty dalej o tym?- westchnęłam.- Daj sobie już spokój. Oboje z Anią dajcie.
- Nie chciałem tego robić, ale nie pozostawiasz mi wyboru. Zuzia- popatrzył do tyłu, ponieważ akurat staliśmy na światłach.- Chcesz z mamą pojechać zobaczyć Wojtka?- spytał. Gdyby mój wzrok mógł zabijać albo gdybyśmy nie byli w samochodzie Kamil już byłby martwy.
- Tak! Do Wojtka!- ucieszyła się dziewczynka.
- No to musisz przekonać mamę.
- Mamusiu plosię! Ja ciem do Wojtka!- domagała się.
- To nie fair- pożaliłam się.- Zemszczę się- syknęłam cicho.
- Mamusiu!
- No, dobrze- uśmiechnęłam się do niej. Chłopak przybił z moją córką piątkę i zawiózł nas do Gemini.
- Ja spadam, ale wy bawcie się dobrze- uśmiechnął się bezczelnie przyjaciel, a ja trzasnęłam drzwiami by choć tak wyrazić swoją złość na niego. Mogłam siedzieć w domu i odpoczywać przed kolejnym dniem w pracy, ale ktoś musiał mieszać się w nie swoje sprawy i to po raz kolejny. Szkoda, że moja zemsta zaczynała się i kończyła na groźbach.
   Okrążyłam z Zuzią cały dół do póki nie trafiłam na miejsce, w których była zrobiona specjalnie na tamtejsze wydarzenie scena. Stanęłam troszkę dalej i byłam zmuszona wziąć dziecko na ręce by mogło cokolwiek zobaczyć. Po chwili wpierw wystąpił zespół "Góral", a następnie prowadzący mówił o sponsorach oraz rzeczach, które nie są ciekawe, ale koniecznie trzeba o nich wspomnieć. I w końcu przedstawienie składu na rozpoczęty już sezon.  Potem był konkurs z nagrodami i zgłaszały się do niego same dzieci. Zuzia wyrwała się z mojego uścisku i zanim zdążyłam zaprotestować była jedną z uczestniczek. Dziewczynka nie umiała odpowiedzieć poprawnie na żadne pytanie, ale jej odpowiedzi rozbawiły nawet samego prowadzącego jak i wszystkich wokół.
- To może mi powiesz kogo z naszej drużyny lubisz najbardziej?
- No, Wojtka- oznajmiła wzruszając ramionami, a publiczność się zaśmiała. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie miałam odwagi podnieść wzroku. Wciąż mnie onieśmielał, ale zanim jeszcze Zuzia zaczęła robić furorę mogłam się na niego napatrzeć.
- Proszę to dla ciebie- w ręce córeczki wpadła torba z prezentem.
- Dziękuje- podziękowała ładnie.
- A teraz siatkarze są do waszej dyspozycji. Możecie brać autografy, robić zdjęcia, nie uciekną wam- zakończył Mielewski po rozdaniu wszystkich nagród. Nagle na tej małej przestrzeni zrobiło się strasznie tłoczno. Wszędzie były nastolatki. Nie chciałam się między nimi przyciskać, ale musiałam znaleźć Zuzię. Ale nie było szans się do niej dostać, ponieważ ulokowała się wygodnie obok Ferensa i patrzyła jak rozdaje plakaty z autografami. Byłam ciekawa ile to potrwa. Nareszcie po ponad 30 minutowym czekaniu mogłam się dostać do tej dwójki. Mała siedziała na kolanach przyjmującego i ani myślała się z nich ruszać.
- Hej- przywitałam się nieśmiało.
- No, cześć- uśmiechnął się szeroko.- Fajnie, że przyszłyście.
Nie wiem jak to się stało, ale kilka minut później siedzieliśmy w aucie Ferensa i byliśmy w drodze do jakiejś kawiarni, gdyż w centrum handlowym zrobiło się zbyt ciasno. Chyba żadne z nas nie czuło się tam na tyle komfortowo, by tam zostać. Potem Wojtek zaproponował, by przekąsić coś na słodko, a ja już nie umiałam odmówić.

- Kto was wczoraj odwiózł do domu?- spytała pani Marysia następnego dnia po południu.
- Taki kolega z pracy- odpowiedziałam wymijająco.
- Zapomniała dodać, że bardzo fajny kolega- dorzuciła Ania, która wpadła do mnie na kawę.- Ale Michalina gardzi przystojniakami, którzy są dla niej mili- ciągnęła swój wywód. Przewróciłam tylko oczami.
- Nie gardzi!- broniłam się.- Tylko ja nie widzę tego co wy sobie uroiliście!
- Tak bo facet zaprasza cię gdzieś co chwilę, cieszy się na twój widok i jeszcze interesuje się Zuzią, ale chce być tylko znajomym z pracy- powiedziała sarkastycznie.
- To w czym problem?- zdziwiła się starsza kobieta.
- Też bym się chciała dowiedzieć- oznajmiła przyjaciółka i popatrzyła na mnie pytająco, wyraźnie oczekując na wyjaśnienia.
- Ej zejdźcie ze mnie co! Po prostu jest miły! Mili ludzie jeszcze się zdarzają!
- I próbuj tu taką zrozumieć- westchnęła Ania. Przez następną godzinę kobiety dyskutowały o moich zahamowaniach i szukały rozwiązań. Gadały jakby mnie tam z nimi nie było. Nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać. Przyjaciółka zwinęła się po dwóch godzinach, a pani Marysia postanowiła jeszcze raz spróbować do mnie dotrzeć.
- Kochanie, ja wiem, że bycie matką i to w tak wczesnym wieku, zmusza do zmian. Trzeba być odpowiedzialnym, szybciej dojrzeć, ale macierzyństwo nie jest klatką i nie ogranicza. Postaraj się popłynąć z prądem
- Teraz pani- jęknęłam niezadowolona.- Co wy chcecie mi wmówić? Że go kocham nad życie, czy co?
- Oj, to za duże słowa!- zaśmiała się.- Ale widzisz z facetami jak z uzależnieniem. Jeśli zmuszasz się, by coś ograniczyć to znaczy, że nie jest ci ta rzecz obojętna. Jesteś młoda! Kiedy masz żyć jeśli nie
już?

  Poszłam na pierwszy mecz Bbts-u na hali pod Dębowcem w trwającym sezonie. Nie jestem pewna dlaczego to zrobiłam. Jednak tłumaczyłam sobie to tym, by udowodnić pani Marysi, że siatkarz jest mi obojętny. Z racji, że byłam pracownikiem, wstęp z Zuzią miałyśmy za darmo. Usiadłyśmy na swoich miejscach i oglądałyśmy mecz. Małej bardzo się podobało chociaż nie do końca rozumiała zasady. Spotkanie skończyło się zwycięstwem dla gospodarzy. Do wszystkich zawodników podszedł ktoś z ich bliskich: dzieci, żona, rodzina. Tylko Wojtek jako jedyny rozciągał się na boisku sam. Nie długo... Zuzia jak to miała już w swoim zwyczaju podbiegła do nie niego i rzuciła mu się na szyję. Kąciki jego ust uniosły się do góry i przytulił do siebie dziewczynkę rozglądając się jednocześnie wokół. W końcu jego wzrok natrafił na mój. Jeden uśmiech wystarczy by czas stanął w miejscu. Jedno intensywne spojrzenie wystarczyło, by zmiękły mi kolana.

--------------------------------------------------
Dzisiaj wcześniej z racji tego, że mam drugą zmianę i za godzinę jadę do pracy :(
Rozdział dedykowany ~Marianne. Kochana moja przysięgłam, że przeczytam Twojego bloga i to zrobię. Nadrobię posty i skomentuje obiecuje, ale to jutro bo w końcu mam wolne.
Przepraszam za małą aktywność na Waszych blogach, ale jak wracam po 9 godzinach z pracy o 22 to naprawdę nie mam siły na nic praktycznie. Następnego dnia wstaje, myje włosy, jem coś i praktycznie za raz do pracy jadę... Dlatego jutro się zabiorę za komentowanie ^^ Nie jestem w tym najlepsza, ale się postaram ;]
Przepraszam też za błędy, ale nie mam czasu już tego bardziej poprawiać.
Dziękuje za komentarze ;*
Do następnej soboty <3

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. no teraz mogę skomentować
      ja wiedziałam, że prędzej czy później Ferens ją oczaruje, w końcu Ty to piszesz, no nie? :D
      jak zwykle Zuzia mój mistrz
      czekam na kolejną sobotę ^^

      Usuń
  2. Pięknie ! A końcówka <3 hahaa
    Niepokoi mnie ten ból w kręgosłupie :/ Mam nadzieję, że to nic poważnego, ale i tak wiem, że to wykorzystasz w przyszłości hahaha
    On tak o nią zabiega a ona co ? NO CO ???!! hahaha
    Czekam z niecierpliwością na następny :*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :* Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie! <3 I dobrze, że wcześnie - nie narzekam :)
    Współczuję ciężkiej pracy i to w takich godzinach, i podziwiam, że mimo to masz czas na pisanie. U mnie z tym ciężko...
    Rozdział świetny, w końcu coś drgnęło i teraz będzie już tylko lepiej (oby!). Czekam na następny i jeszcze więcej Wojtka <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. No nareszcie<3
    Ta malutka jest genialna ;)
    Oj doskonale wiem cos o "wracaniu po 9h" niestety..
    Ale rozdzial jest super.
    Do soboty ;);)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja nie chodzę do pracy i rozdziału raz na tydzień nie mogę napisać :( a ty masz jeszcze na to siłę? podziwiam :)
    Rozdział super :D Miśka się przełamuje i zaczyna dostrzegać w Wojtku kogoś więcej :D podoba mi się taki obrót sprawy :D

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, ty się śpiesz, ale powoli. Blog nie zając, nie ucieknie. ;D
    A rozdział? Co tu dużo mówić. Jest cudowny. Bo w końcu wiedzę jakieś przełamanie u Michaliny. Chyba zaczyna się łamać pod naciskiem przyjaciół i samego Wojtka, który ma u mnie wielkiego plusa! Wojtuś, kochanie ty moje, tak trzymaj i nie odpuszczaj! ;D Jestem tego zdania, że zawsze znajdzie się jakieś ale, by zrezygnować z miłości, ale w tym wypadku, Michalina nie może zrezygnować. Po prostu nie może. Musi w końcu zauważyć, jak bardzo zależy na niej i na Zuzi Wojtkowi, że on się nie podda i będzie walczył.
    Eh! Czekam aż w końcu się do siebie zbliżą! Z niecierpliwością! ;)
    A Zuzia w tym rozdziale jest przekochana! To jak poszła na scenę, a potem od razu do Wojtka... No czysty miodzio!
    Pozdrawiam i całuję! ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Widziałam już dawno post, ale koszmar, masakra umierałam i nie mogłam. Mam chwilę wytchnienia od uciążliwej przypadłości, więc jestem.
    Jak zwykle, świetnie. Jestem zauroczona Zuzią,co zresztą wspominam w każdym poście u Ciebie :)
    Coś czuję, że pani Marysia i Anka zaczynają docierać do Michaliny. Powoli zmienia nastawienie i coś czuję, że wszystko zmierza w dobrym kierunku! Chociaż... Znając Ciebie coś czuję, że jakaś intryga się szykuje! Mam nadzieję jednak, że jakaś drobna mała i wszystko szybko się unormuję! :)
    Wojtek w stosunku do Zuzi. W ogóle Zusia-Wojtek, aż uśmiech sam ciśnie się na usta. Cudowni są, coś czuję, że świetnie zastąpi jej ojca, bo na pewno to zrobi, a może nawet sprawi dziewczynce rodzeństwo :D
    Na sam koniec chciałabym podkreślić coś w twoim blogu. Oprócz tego, że cały jest świetny to dialogi są diamentem. Płynne, naturalne... Normalnie masz dar, talent do tego dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny <3
    Zuzia mi kogoś przypomina...Wojtek taki słodki w stosunku do niej. Oby z tym kręgosłupem było w porządku.
    Zapraszam serdecznie do siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. rozumiem, a nie... nie rozumiem Michaliny, piękna i młoda kobieta... no i co, że ma dziecko. mężczyzna, który interesuje się nią i dzieckiem raczej nie chce jej wykorzystać i złamać serca malutkiej. córeczka już go pokochała, on ją raczej też, tylko mamuśka coś nosem kręci, no ale to K O B I E T A - tego nie ogarniesz. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. ohooo zaczyna się :D Czekam, aż Michalinie te kolana zmiękną do końca :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogę się naczytać :D
    Mam nadzieję, że nie będziesz już tak komplikować jak u WW.
    Czekam na następny, szkoda, że dopiero w sobotę!
    Pozdrawiam ;-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Po pierwsze to 'daj na luz'. Sama wiem co to znaczy pracować, mieć inne sprawy na głowie, studia, znajomi itd...i totalny brak czasu. A blog dopóki jest i widnieje to nie zginie. Czytelnicy na nowości poczekają :*
    A po drugie co do bloga. Pochłonęlam dzisiaj od początku wszystko i powiem tak... Michalina jest durna, po prostu. Dziecko to nie jest kula u nogi. Nie oznacza końca życia, końca mężczyzn.
    Co z tego, że ma Zuzkę, skoro jest młoda, piękna, zaradna. Stara się wychować córkę najlepiej jak potrafi. I jestem wprost pewna, że własnie tym imponuje Wojtkowi. Który zresztą uwielbia małą!
    Mam nadzieję, że da szansę chłopakowi i w końcu będzie szczęśliwa, bo na to zasługuje ! Ale najpierw sama powinna w to uwierzyć, bo bez tego ani rusz !
    Czekam niecierpliwie na nowości!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudny rozdział.
    Do następnego ;*
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana mam nadzieję, że mi wybaczysz nieobecność ale mam tak samo jak Ty. Praca dom praca dom i ostatnio jeszcze szpital więc.. jedyne o czym marzę to aby się wyspać.
    W każdym razie, tak jak Em czekam aż jej do końca kolana zmiękną bo to przecież Feru.. no ja przez was go tak ubóstwiam i ubolewam, że jednak nie będzie w Czewie :(

    OdpowiedzUsuń