sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 1

   Nastał kolejny ponury dzień. Wcale nie mam tu na myśli pogody, a raczej własną rzeczywistość obracającą się wokół dwóch sfer: pracy na dwa etaty i opieki nad córką, a wszystko po to, aby przetrwać. Kiedyś byłam optymistką, nieustannie wierząca w lepsze życie, czekające na nią za rogiem. Bardzo szybko zostałam sprowadzona na ziemię przez okrutny los, któremu pomogłam własną głupotą.
   Spojrzałam na stół na którym leżał stos rachunków i wezwań do zapłaty. Robiłam co mogłam, byśmy mogły jakoś żyć, ale i tak nie dawałam sobie rady. Moi rodzice są bardzo religijni i kiedy dowiedzieli się o mojej ciąży nie miałam czego szukać w domu. Na dodatek Zuzia ma astmę. Leki było potwornie drogie. Nie miałam skąd wziąć pieniędzy na te wszystkie wydatki. Chciałam bardzo zapewnić jej lepszy byt, ale to wykraczało poza moje możliwości. Ze smutkiem patrzyłam na dwa talerze, znajdujące się na stole. Mimo, że moja córeczka miała tylko trzy latka, to jej dałam więcej jedzenia. Było półtora tygodnia przed wypłatą, a ja nie miałam na zakupy. Westchnęłam zrezygnowana i poszłam obudzić Zuzię.
- Kochanie, wstawaj już- kucnęłam przy łóżku i pogłaskałam mój największy skarb po włosach.
- Mama, nie- powiedziała sennie i wtuliła twarz w poduszkę.
- Słonko, nie ma spania. Musisz iść do przedszkola, a mama do pracy. Chodź coś zjeść.
Dziewczynka leniwie zeszła z łóżka i przeszła przez pokój. Posadziłam ją na wysokim krześle i pocałowałam w czubek głowy. Poczekałam, aż zje śniadanie i przygotowałam ją do przedszkola. Autobusem podjechałyśmy kilka przystanków, a potem spacerkiem odprowadziłam córeczkę do budynku.
- Kochanie, bądź grzeczna- poprosiła, a ona pokiwała główką. Przytuliłam ją na pożegnanie i patrzyłam jak dziewczynka wchodzi do środka. Z żalem patrzyłam na jej skromny, znajdujący się w nie najlepszym stanie plecaczek, który raził mnie w oczy. Może i był to szczegół, ale jak dla mnie był odzwierciedleniem naszej marnej sytuacji. Tak bardzo chciałabym móc podarować jej to co mają inne dzieci, ale jakbym się nie starała nigdy mi się to nie udało. Wręcz przeciwnie. Było coraz trudniej.
   Z wielkim bólem serca i wyrzutami poszłam na nogach do pracy, do której od przedszkola małej było niedaleko. Głównie dlatego to je wybrałam. Lubiłam chodzić tą trasą. Ta część Bielska jak dla mnie była szczególnie ładna. Góry były tak blisko, a wokół niemal sama zieleń. Jedna z niewielu rzeczy, z której można za darmo czerpać radość. Zanim życie przyparło mnie do muru, kochałam chodzić na piesze wycieczki w góry. Pamiętam doskonale to niewiarygodnie czyste powietrze, którym delektować mogłabym się bez końca. Ich widok napawał mnie zachwytem, a momentami przerażeniem. Mimo wszystko wybierałam się na szlak, kiedy tylko miałam taką możliwość. Potem wszystko to musiałam porzucić.
   Po niecałych 15 minutach dotarłam do Hali pod Dębowcem- całkiem nowego obiektu sportowego, na którym oprócz siatkówki, kiedyś były rozgrywane m.in. Mistrzostwa Europy w piłce halowej. Nie byłam tam żadną szychą. Byłam zwykłą sprzątaczką. Na tej posadzie się skończyła moja "kariera".
   Weszłam do budynku ze wzrokiem wlepionym w ziemię. Czym prędzej zeszłam do szatni zostawić rzeczy i ubrać swój "służbowy strój". Wzięłam wózek, chcąc natychmiast zabrać się za swoje obowiązki. Nie będę opowiadać o swojej pracy. Nie jest ciekawa, ani przyjemna. Nie ma nic interesującego w przecieraniu biurek, czyszczeniu kibli i szorowaniu podłogi. Odmóżdżające zajęcia, nic poza tym. Jednak nie było nic bardziej upokarzającego od zachowania szefa działu marketingu. Wykorzystywał każdą okazję, by pokazać mi jak niewiele znaczę.
- Mój gabinet jest źle posprzątany!- wydarł się na mnie. Wcale się nie przejmował tym, że niedaleko stoją ochroniarze. Gdy przez korytarz zaczęli przechodzić zawodnicy Bbts-u, którzy akurat szli do szatni, napuszył się jak paw, by pokazać kim on tu nie jest.- Jeśli nawet tego nie potrafisz zrobić dobrze, to może najwyższy czas się pożegnać! No co tak stoisz? Jazda do gabinetu i popraw!- machał mi ręką przed twarzą. Zacisnęłam powieki, by nie uronić ani jednej łzy. Wzięłam głęboki oddech i posłusznie wróciłam do jego biura. Starałam się nie patrzeć na obecnych przy tej całej scenie. Nie mogłam odejść. Potrzebowałam tej pracy bardziej niż tlenu. Ta świadomość była powodem, dla którego znosiłam wszystkie podobne sytuacje niemal codziennie.
   Przysięgam, że kiedy wychodziłam z jego gabinetu było bardzo czysto. Jednak oczywiście musiał porozwalać wszystko tak, bym znowu musiała tu przyjść, by znów mógł się nade mną pastwić. Po ponownym wysprzątaniu na błysk pomieszczenia i usłyszeniu " Może być" od tego ważniaka, poszłam po Zuzię do przedszkola. Weszłam do budynku i poszłam do jej sali. Szybko zabrałam ją do szatni i wspólnie poszłyśmy na przystanek. Pytałam się jak jej minął dzień, ale była bardzo przygaszona. Nic nie chciała powiedzieć. Musiałam koniecznie porozmawiać z wychowawczynią. Coś musiało się stać. Czułam to.
Tymczasem zajęłam się sprawami bieżącymi. Po dotarciu do domu, nakarmiłam małą, a następnie zaprowadziłam ją do mojego osobistego anioła stróża- mojej sąsiadki pani Marysi, dzięki której mogłam pracować na dwa etaty, bo bezinteresownie opiekowała się Zuzią, kiedy tylko tego potrzebowałam. Była dla niej jak jej własna wnuczka i tak też ją traktowała. Gdyby nie ta starsza pani na emeryturze już dawno, bym poległa. Wiedziałam, że nigdy nie spłacę ogromnego długu wdzięczności jaki mi u niej rósł co dnia.
   Biegiem ruszyłam na autobus, do drugiej pracy, a mianowicie stania za barem. Lokal nie cieszył się jakąś złą sławą. Jak na ironie, to właśnie tu w "Analogu", najczęściej zbierali się kibice siatkarskiego klubu. Tego wieczora pojawił się niestety znienawidzony przeze mnie marketingowiec- Michał.
- Wow, wow! Kogo moje oczy widzą! Nie za trudne zajęcie jak dla ciebie?
- Coś podać?- spytałam obojętnym głosem.
- Jakbyś stanęła pod latarnia byłby większy pożytek- uśmiechnął się cwaniacko. Zabolało. Bolało za każdym razem, gdy przyrównywał mnie do zera. Bolało, kiedy ten dupek chciał mi uświadomić, że jestem nic nie warta, a to tylko z zemsty za to, że powiedziałam mu "nie". Nie byłam dziwką. Byłam sprzątaczką, barmanką, młodą i samotną matką, ale to nie znaczyło, że mógł mnie na każdym kroku obrażać. Pracowałam uczciwie, bardzo ciężko każdego dnia. Na wszystko musiałam sama zarobić. Nikt mi nic nie dał za darmo. Dlatego pod wpływem jego słów w oczach zaczęły gromadzić się łzy wściekłości. Nie chciałam pokazać jak mocno dotknęły mnie jego słowa, ale nie potrafiłam nad tym zapanować.
- Kolego grzeczniej, albo znajdziesz się zaraz za tymi drzwiami- dopiero teraz zwróciłam uwagę, na blondyna, który siedział po drugiej stronie baru.
- A ty to co? Radzę ci się odczepić...- zaczął ostrzegawczym tonem i wstał z krzesła. Chłopak uśmiechnął się drwiąco pod nosem i również wstał. Michałowi zrobiło się głupio. Przeciwnik przewyższał go o jakieś 30 cm, był wysportowany, silnie zbudowany i widać było, że w starciu z nim ten knypek nie ma szans. Zaczerwienił się po same uszy i bez słowa opuścił lokal. Taki właśnie poziom prezentował.
- Dziękuje- powiedziałam tak cicho, że ledwie mnie usłyszał, a on wzruszył ramionami. Odważyłam się, by spojrzeć w jego oczy, ale od razu uciekłam przed jego onieśmielającym spojrzeniem.
- Nie znoszę nadętych buców- oznajmił.- Do zobaczenia- pożegnał się i również wyszedł.
   Knajpę opuściłam dopiero po północy, gdy mogłam za dodatkową zapłatą posprzątać. Chwytałam się każdej pracy jakiej mogłam. Wpadłam do domu ledwo żywa. Przeniosłam Zuzię od sąsiadki. Nawet się nie obudziła. Prędko się umyłam, by zasnąć na te kilka godzin. Musiałam rano mieć siłę na kolejny ciężki dzień, wiedząc, że będzie wyglądał jak ten, który dopiero co przeżyłam. Cieszyłam się, że w Analogu tylko przez chwilę musiałam znosić to upokorzenie. Byłam wdzięczna blondynowi, że uchronił mnie od kolejnych wyzwisk. Noc była chwilą, kiedy mogłam pozwolić sobie na łzy. Cicho pochlipywałam w poduszkę, żeby nie obudzić córeczki. Żyłam w ciągłym strachu. Obawiałam się, że  końcu znajdzie się przeszkoda, która mnie pokona i stracę jedyną istotkę, dla której tak bardzo się staram.
   Kolejny poranek. Ponownie te same żmudne czynności. Skreślałam dni na kalendarzu, które dzieliły mnie od wypłaty. Myślałam nad poszukaniem trzeciej pracy, ale nie wiedziałam jakim cudem mam to wszystko pogodzić. Chociaż, kiedyś myślałam, że nie dam rady harować na dwa etaty. Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego.
   Świat robił mi na złość na każdym kroku. Autobus się spóźnił, przez co musiałam biec z Zuzią na rękach do przedszkola. Mała była wniebowzięta i śmiała się całą drogę, ja niekoniecznie. Potem sprintem udałam się na halę. Udało mi się dotrzeć kilka minut przed czasem. Jednak jako, że z natury jestem niezdarą musiałam się potknąć o własne nogi. Wyrżnęłam orła jak rzadko. Nie powiem, zabolało mnie siedzenie. Usłyszałam czyjeś szybkie kroki.
- Hej, nic ci nie jest?- ktoś ukląkł przy mnie i pomógł mi wstać. Podniosłam wzrok i zobaczyłam mojego wybawcę z zeszłego wieczora. Aż mnie sparaliżowało. Po prostu zaniemówiłam.- Wszystko w porządku?- spytał ponownie, a ja otrząsnęłam się dopiero z pierwszego szoku.
- Tak, dziękuje- otrzepałam spodnie.- Znowu- dodałam po kilku sekundach, a on się cicho zaśmiał.
- Wojtek jestem- przedstawił się i podał mi dłoń.
- Michalina- odwzajemniłam jego uśmiech.
- No, Michalina uważaj na siebie- powiedział na pożegnanie i ruszył w kierunku hali. Stałam jak oniemiała. Cała ta sytuacja, mając w pamięci poprzednie zdarzenie była dla mnie krępująca. Dopiero teraz wróciłam, uwagę na torbę na jego ramieniu z logo Bbts-u. Przy drzwiach odwrócił się, przyłapując mnie na tym, że się w niego wpatruję. Puścił mi oczko i jak gdyby nigdy nic wszedł do środka, a ja czułam jak moją twarz pokrywa zdradziecki rumieniec.

-----------------------------------------
Nie mogłam już wytrzymać! Musiałam coś tutaj dodać :) Taki piękny weekend, a ja mam zakaz ruszania się z domu, bo zrobiłam coś w nogę :( Przynajmniej mam już zaczęty tutaj 3 rozdział ;) Chcę, żeby ten blog był wyjątkowy ( w sumie chciałam tak z każdym poprzednim xd). W roli głównej mój ulubiony siatkarz :) Pewnie nie wszyscy wiedzą kto to jest xd Od nowego sezonu będzie grał w Transferze Bydgoszcz i serce mnie boli, że nie gra w moim ukochanym Bielsku. Teraz jest w kadrze B, a w zeszłym roku trener Antiga wziął go na Ligę Światową ;) To tak w skrócie ;)
Mam nadzieję, że będziecie ze mną ;) Choć myślę, że to będzie najmniej popularny napisany przeze mnie siatkarski blog z uwagi na bohatera.
Rozdziały w każdą sobotę ;)
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, proszę wpiszcie się w odpowiednią zakładkę, podając e-mail, gg, strone internetową, cokolwiek. Informuje od razu jak dodaje rozdział.
Piszcie czy wam się podoba, czy nie, co poprawić :)
Do następnego :)

17 komentarzy:

  1. jejku, ten gościu to nadęty bufon!! udusiłabym, każdy polak mówi o sobie, więc no.. rozdział zajefajny! nie musisz mnie informować, bo twój blog mam w obserwowanych ;) pozdrawiam :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę takich typów! Ja gdybym była na miejscu tej dziewczyny i nie znalazłby mi się taki wybawca to chyba zaryzykowałabym utratą pracy i...!
    Rozdział jak zwykle na jednym wdechu, nawet nie zdążyłam się wygodnie usadzić i już przeczytany :) Na pewno zostaję aż do epilogu :p
    Pozdrawiam ;-**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic nie poprawiaj, jest genialnie jak zawsze *.*
    Już kocham ten blog, tak samo jak poprzednie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pffffff, nic nowego...

    Zajebisty, jak każdy w twoim wykonaniu :D XD
    Super się zaczyna i w dodatku coś w moim klimacie, czyli nie za słodko :) nawet mam wrażenie, że tu rzadko będzie słodko :) ale to dobrze, bardzo dobrze...

    No cóż... czekam na więcej :)

    Buziak :D

    OdpowiedzUsuń
  5. EJ EJE JE!
    Feru nie idzie do Czewy :O ?!
    zostaje no bo on.

    OdpowiedzUsuń
  6. Michalina nie ma łatwo. Dwie prace i opieka nad córką. Obawiam się, że teraz może nie jest idealnie, ale później może być gorzej. Chodzi mi o to, że starsze dzieci wymagają więcej uwagi ze strony rodziców. Zuzia może i będzie mądra, i zrozumie że mama to robi dla niej, ale w pewnym czasie może po prostu jej zabraknąć rozmowy czy wspólnie spędzonego czasu z rodzicielka.
    A samej Michaśce współczuję. Takiego bca, to najchętniej powiesiłabym na latarni, ale za jaja. Kibicuję jej z całego serca, aby jej się udało. :-)
    Podoba mi się, jak piszesz. Przeczytałas kilka książek o podobnej tematyce, czy wczułaś się w sytuację bohaterki? Bo muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie pozytywnie tym, jak opisywałaś zmagania bohaterki. Na poczatku obawiałam się, że pobieżnie opiszesz sytuację, jednak Ty trochę wgłębiłaś się w uczucia i problemy samotnej matki. Może nie jest doskonale, ale dobrze, a nawet bardzo. ;-) gdybym mogła ocenić, to dałabym ci takie 5- ( - za literówki, których World ci raczej nie podkreślić, bo są to poprawnie napisane wyrazy, np. zapominasz o ą lub ę na końcu wyrazów)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, Antosia :-)

    http://antosia-czyta.blogspot.com i http://zbyt-trudne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michalina przypasrta jest do muru, nie starcza jej przy 2 etatach na wszystko wiec nie ma co marzyc orzuceniu pracy i poświeceniu czasu małej. Przeczytałam kiedyś jedna taką książkę o samotnej matce "Gwiazdy prowadzą do domu", ale to zupełnie inna historia. Kobieta ma matke, ma prace, ma dom, nie martwi sie o pieniądze a jej córeczka jest niepełnosprawna. Także bardziej wczuwam sie w historię ;)

      Usuń
  7. Jak dla mnie Wojtek jest rozpoznawalny :) No może nie tak jak Wlazly czy Kurek ale znany jest :D Lubię tego siatkarza :)
    Interesuje mnie to opowiadanie :) Ciekawe i inne niż wszystkie :* Będę tutaj na 100% ! Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bielsko! BBTS! Wojtuś! <3
    Już cię kocham! ;D
    I teraz zacznę się rozpływać, bo wiesz, że wszystko co spod twojej ręki wyjdzie, pochłaniam w mgnieniu oka. A opowiadanie jest niezwykłe, bo nie jest to historia kobiety sukcesu, która przebojem dostaje się na staż do reprezentacji polski czy coś w ten deseń. Tutaj ukazujesz problemy codzienne szarego obywatela, który nie może sobie nawet pozwolić na nieprzewidzianą wizytę w toalecie, a co dopiero na chwilę wolnego czasu. I to mi się podoba najbardziej. Nie ma słodzenia. Jest rzeczywistość.
    Ten cały Michał to patafian jakich mało. Jakbym takiego zdzieliła po mordzie... Ale Michalina nie może sobie na to pozwolić. Jedno krzywe spojrzenie i wylatuje. Już i tak marna sytuacja, staje się wręcz krytyczna i tak w koło Macieju. Jednym słowem jest udupiona. Na szczęście istnieją jeszcze tacy ludzie jak Wojtek, którzy chamstwa w czystej postaci obojętnie nie miną.
    Naprawdę cieszę się, że to opowiadanie jest o nim! Ogromnie go lubię, no i również jest mi szkoda, że już nie gra w Bielsku..
    Całuję, pozdrawiam, dodaję do obserwowanych! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże, Dziewczyno. Ty nawet nie wiesz ile nas łączy!
    Bielsko, Analog, Feru.
    Ja tutaj zostaję! Z resztą... mówiłam to już.
    Co do transferu Wojtka.. szkoda, naprawdę. Ale wróci, #wierzę :)
    Pozdrawiam,
    Em.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć! Dziękuję za link do tego opowiadania. Powiem szczerze, że już dawno, bo w grudniu, zmyłam się z blogowego świata i aż do dzisiaj nie przeczytałam nic :)
    Czysta ciekawość i chyba lekka tęsknota za siatkarskimi "wymyśladłami" mnie tu ściągnęła :) Nie żałuję ^^ Historia Michaliny i Wojtka zapowiada się bardzo ciekawie i mam nadzieję, że uda mi się tutaj być na bieżąco :). Poza kilkoma literówkami czy też wstawianiu przecinków tam gdzie nie trzeba to nie ma się do czego przyczepić :) W ogóle to co ja gadam, przecież nikt nie jest nieomylny i każdemu zdarzają się błędy-większe czy mniejsze :) Jak możesz to informuj mnie o nowych partach na monika17@vp.pl Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawie zaczyna się ta historia.
    Jestem pewna ,że będę tutaj zaglądać ;)
    Do następnego ;*
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  12. No i co? No kurwa BOMBA! Świetny rozdział! Wiem ze pewnie nie masz czasu ale mogłabyś zrobić nam niespodziankę i dodawać dwa razy w tygodniu? A tak to znowu czekaj na sobotę.. No ale wybaczam Ci to bo warto tyle czekać na rozdziały! /Olka

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta historia zapowiada się zupełnie inaczej niż losy Wojtka i Majki i to sprawia, że już nie mogę się doczekać kolejnej części. Bardzo mi się podoba i wstęp i pierwszy rozdział. Fajnie, że głównym bohaterem męskim jest mniej popularny (co wcale nie znaczy, że w jakimś stopniu gorszy) siatkarz. Dzięki temu jest to taki powiew świeżości. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapowiada się na kolejny cudowny blog :3 Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału *__* Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak już wspomniałam - kocham wszystkie twoje historie, więc na tej mnie też nie zabraknie :) A zapowiada się świetnie więc zostaję :3
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń