Strony

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 13

   Siatkarza kompletnie zamurowało. Nie spodziewał się, że ów mężczyzna będzie chciał z nim rozmawiać. Bo niby o czym? Kompletnie zignorował jego wyciągniętą dłoń. To nie był czas na fałszywe uprzejmości.
- Czego tu szukasz?
- Widzę, że przechodzimy na "ty". Miło by było jakbyś się przedstawił- przyjął arogancką pozę.
- Nie widzę powodów. Raczej się nie zakolegujemy. Wybacz, spieszymy się.- Ferens złapał za klamkę od drzwi, jednak Łukasz, chcąc go zatrzymać chwycił przyjmującego za ramię.
- Dziecko powinno być z rodzicami. Skoro Michalina nie może się nią zajmować, to ja powinienem. 
- Rodzicami?- Wojtek prychnął.- A gdzie byłeś przez ostatnie 4 lata?
- Nie będzie mnie pouczał jakiś gach Miśki. Zabieram dziecko- oznajmił i zbliżył się do tylnych drzwi, gdzie siedziała dziewczynka. Siatkarz zareagował błyskawicznie. Zagrodził Wasilewskiemu drogę i pchnął go lekko do tyłu.
- Łapy precz od tego dziecka- ostrzegł spokojnie. Na zewnątrz był opanowany, ale w środku emocje w nim buzowały. Był bliski rzucenia się na swojego przeciwnika z pięściami, jednak wciąż musiał pamiętać o obserwującej wszystko Zuzi. 
- Jak chcesz mieć córkę, to sobie zrób.
- Nie ważne kto zrobił, ważne kto wychował. W tym starciu zdecydowanie przegrywasz i to nawet ze mną.
- Pójdę do sądu i zdobędę dziecko- zagroził Łukasz.
- A idź! Każdy kto zna Michalinę wie, że jest najlepszą matką na świecie. Gówno możesz nam zrobić.
- Nam?- zdziwił się Wasilewski.
- Nie zostawię jej z tym samej. Jak już wspominałem, śpieszymy się. 
- To jeszcze nie koniec- zdążył powiedzieć biologiczny ojciec Zuzi. Ale Ferens już siedział na miejscu kierowcy i odjeżdżał z parkingu. 
- Wojtek, to ten pan krzicział na mame- poinformowała mała pasażerka.- Nie zlobi jej nić, plawda?- spytała zmartwiona.
- Boisz się go?- spytał, a dziecko pokiwało twierdząco główką.- Nie musisz. Nie dam wam zrobić nic złego.
   Całe szczęście, że dzieci mają zazwyczaj krótką pamięć. Dziewczynka zapomniała o przykrym spotkaniu przy szpitalu i cieszyła się na wspólną zabawę ze swoimi rówieśniczkami.  Ferens tym sposobem nie tylko zapewnił swojej podopiecznej rozrywkę, ale i opiekę, a sobie spokojny trening bez oglądania się cały czas wokół, czy z małą wszystko w porządku.  W dodatku przebywanie na siłowni z tyloma ćwiczącymi siatkarzami nie było jednym z najprzyjemniejszych przeżyć jakie świat mógłby Zuzi zaoferować. Oczywiście na treningu wszyscy uważali na 3-latke, która miała problem z zapamiętaniem wszystkich imion w związku z tym do każdego oprócz sztabu trenerskiego zwracała się "wujek".  Chyba żadne dziecko w tym kraju nie zyskało jednego dnia tylu wujków. Mogło to być spowodowane tym jak ta mała blondyneczka zjednywała sobie ludzi. Ale zdarzały się osoby, jak Łukasz, czy Michał od których Zuzia trzymała się instynktownie z daleka.
- I jak było?- spytał Ferens, gdy odbierał dziewczynkę z zajęć.
- Supel! Będę mogła jeście kiedyś przijść?
- No jasne- pocałował ją w główkę. Jutro miał jechać na mecz wyjazdowy i nie mógł zabrać ze sobą małej. Zastanawiał się jak zorganizować jej opiekę. Będzie musiał liczyć na pomoc pani Marysi, ponieważ w dalszym ciągu wierzył, że uda mu się namówić Michalinę na operacje. Naprawdę chciał się nią zaopiekować. Nie wiedział czemu, ale nie umiał wyobrazić sobie codzienności bez tej dwójki. Zawiózł wyczerpaną 3-latkę do starszej pani, informując ją o zaistniałej sytuacji.
- Nie moge jechać ź tobą?- pytała Zuzia.
- Skarbie, bardzo bym chciał cię zabrać, ale nie mogę. Wrócę pojutrze i zrobimy coś fajnego.
- Ale ja ciem być z tobą!- zaprotestowała i przytuliła się mocno do siatkarza. Łzy pociekły jej po policzkach co łamało przyjmującemu serce.
- Nie płacz- poprosił.- Musisz się zaopiekować babcią, jest jej smutno bez ciebie. Szybko zleci, zobaczysz- próbował jakoś podnieść ją na duchu.
- Ale wlócisz?- to pytanie wstrząsnęło Ferensem. Dotarło do niego jakie wielkie obawy skrywała dziewczynka. Kochała go i potrzebowała. Bała się, że wyjedzie i ją zostawi. Stał się dla niej ważny do tego stopnia, że myślała o tym, by go nie stracić.
- Wrócę, przyrzekam. Będziesz mogła do mnie zadzwonić. Nie płacz już- powtórzył. Przytulił ją na pożegnanie i oddał w bezpieczne ręce pani Marysi. Musiał jeszcze zdążyć do szpitala przed zakończeniem wizyt. Nie miał wyjścia jak tylko po raz kolejny spróbować przemówić Michalinie do rozsądku.

Z perspektywy Michaliny...

Ferens wpadł do mojej sali troszkę zdyszany. Pierwsze na myśl przyszło mi, że mogło się stać coś złego. Mój niepokój podsycony był brakiem dziecka u jego boku.
- Gdzie Zuzia?- spytałam zdenerwowana.
- U pani Marysi- odpowiedział.- Jutro jadę na mecz wyjazdowy i nie mogę jej zabrać, ale twoja sąsiadka zgodziła się nią zająć więc nie musisz się o nic martwić. Teraz przejdźmy do ważniejszych spraw- powiedział stanowczo, przysuwając sobie krzesło do mojego łóżka. Powinnam się domyśleć po co przyszedł.- Myślałaś nad tym o co cię prosiłem?
- Tłumaczyłam ci to już... Nie mogę... Nie poradzę sobie- oznajmiłam stanowczo, przekonana o swojej racji.
- Ty nie, ale my już tak.- Zaskoczył mnie tymi słowami. Położył swoją dłoń na mojej. Popatrzyłam w jego oczy, z których biła czysta szczerość.
- Wojtek, nie chcę tak...
- Jak sama wiesz w życiu nie zawsze dostaje się to czego się chce. Za kilka lat nie będziesz mogła nic zrobić. Wolisz nie przyjąć pomocy i stracić Zuzie? Nie oczekuję niczego w zamian. Nie będziesz mi nic winna. Czego się boisz?
- Zależności. Będę od ciebie uzależniona i będę na twojej łasce. Naprawdę już teraz tak się czuję, bo wiem, że gdyby nie ty Zuzią nie miałby się kto zająć. Jestem ci za to wdzięczna, ale nie chcę brać więcej.
- Posłuchaj ja wiem, że zawaliłem. Skrzywdziłem cię bardziej niż to mogę sobie wyobrazić- zaczął temat, którego wolałbym uniknąć. Jednak potrzebowaliśmy tej rozmowy, tak jak w duszne dni potrzebna jest burza.- Czuję się z tym potwornie. I nie będę się tłumaczył. Teraz chcę wszystko naprawić.
- O czym ty mówisz?- spytałam choć doskonale wiedziałam co ma na myśli.
- O tym co między nami było- powiedział prosto z mostu, a ja odwróciłam głowę. To wciąż bolało, o czym świadczyły moje wilgotne już oczy.- Chciałem ci tylko powiedzieć, że ja nic nie udawałem- zapewnił. Moje serce zaczęło bić w szalonym rytmie. Myślałam tylko o tym, że jest tak blisko mnie. Każda komórka mojego ciała lgnęła do niego. Ale nie wierzyłam w to, by on tak samo pragnął mnie. Nie odważyłam się myśleć, że mógłby być mój. - Pomyśl o tej operacji- poprosił raz jeszcze.- Zuzia cię potrzebuje- powiedział.-... Ja cię potrzebuje- dodał już szeptem. Na te słowa cała się rozpadłam. Każde z nich było i pieszczotą i torturą. Nie mogłam mu odpowiedzieć. Tak bardzo jak go pragnęłam tak bardzo się bałam mu kompletnie zaufać. W myślach błagałam, żeby wyszedł, bym odzyskała jasność umysłu. Po chwili zrobił to, a ja unormowałam oddech. Zacisnęłam powieki i pod wpływem chwili wcisnęłam przycisk wzywający pielęgniarkę.
- Mogłabym rozmawiać ze swoim lekarzem?- spytałam, gdy siostra pojawiła się w drzwiach. Skinęła tylko głową i poszła spełnić moją prośbę.
- Pani Michalino, czy coś nie tak?- do sali przyszedł doktor.
- Zdecydowałam się na tę operację- oznajmiłam.
- No brawo!- rozpromienił się.- Nawet nie wie pani jak bardzo się cieszę!- uśmiechnął się do mnie szeroko.- Idę zarezerwować salę i postaram się, by to było w tym tygodniu. Może nawet pojutrze, a jak podzwonię to i jutro. Jeszcze się pani nie daj boże rozmyśli- wytłumaczył i wyszedł. Nie było odwrotu. Nie chciałam myśleć o tym co będzie potem i jak będę się czuła zdana na Wojtka.
   Następnego ranka zostałam poinformowana, że w tym samym dniu zostanę operowana. Cała byłam spanikowana. Gdy odwiedziła mnie Zuzia z panią Marysią musiałam odgrywać odważną. Wewnątrz drżałam od obaw. Z wyrzutami sumienia spoglądałam na zmęczoną sąsiadkę. Miała już swoje lata. Nie mogłam liczyć, że zajmie się moją córką. Ostatnimi czasy skarżyła się na ból  klatce piersiowej, co nie wróżyło niczego dobrego. Co usłyszała od lekarza? Wolny termin na badania za 2 miesiące.
- Jak się pani czuje? Przepraszam, że postawiłam panią w takiej sytuacji...
- Nie martw się mną dziecko. W tych czasach to trzeba sobie nawzajem pomagać. A Zuzia jest bardzo grzeczna i robi wszystko o co ją poproszę. Naprawdę możesz być spokojna.
- Nie wiem co ja bym bez pani zrobiła- przyznałam. Bez tej drobnej, starszej kobiety już dawno bym poległa.
- Przepraszam- w sali pojawił się mój lekarz.- Czas na panią- zwrócił się do mnie.
- Mamusiu, nić ci nie będzie?
- Mamie naprawia kręgosłup, żeby już jej nie bolało wiesz? Obiecaj, że będziesz grzeczna.
- Obiecuje- powiedziała smutno.

Co w czasie operacji Michaliny działo się z naszą małą bohaterką?

   Gdy Zuzia razem ze swoją przybraną babcią opuściły budynek, nie zdawały sobie sprawy z czyhającego zagrożenia. Łukasz Wasilewski tylko czekał na taką okazję- na jego biologiczna córkę pod opieką starszej kobiety. Dowiedział się kim jest Wojtek Ferens. Wiedział, że nie ma go w mieście. On nie mógł mu przeszkodzić. Dziecko powinno być przy nim.
- Witam- podszedł do kobiety i dziewczynki.
- Co ty tu robisz?- Pani Marysia nie owijała w bawełnę. Miała tą "przyjemność" go poznać już kilka lat wcześniej. Darzyła go większą nienawiścią niż Michalina. Nie mogła patrzeć na człowieka, który chciał w tak bestialski sposób pozbyć się Zuzi i, który tak potwornie potraktował jej matkę.
- Przyszedłem po dziecko. Nie macie prawa mi zabronić kontaktu z nią.
- Nie oddam jej- powiedziała z determinacją na twarzy, ale wiedziała, że już przegrała tę walkę. Miał do niej większe prawa niż ona. Figurował na akcie urodzenia jako ojciec i mógł jej zabrać Zuzię.
- Niech nie będzie pani śmieszna- parsknął. Tak po prostu podszedł i wziął przerażoną dziewczynkę na ręce.
- Zostaw ją!- starsza pani zaczęła za nimi iść, ale i na to miała niewiele siły. Po kilku szybszych krokach złapała zadyszkę. Jak na złość wokół nie było nikogo kto mógł jej pomóc. Mogła tylko patrzeć jak Łukasz wsadza małą do auta i odjeżdża.

----------------------------------------------------------------------------------
Tak Elżbietka wiem xd Jak ja mogę być taka okropna dla Zuzi?
Jak mówiłam lawina już dawno ruszyła xd Będą kolejne złe wieści xd  i kolejne xd a potem wymysle następne, bo jak nie ja to kto? xd
Wiem, że zalegam z top10 ale w koncu sie za to zabiorę. Tylko ostatnimy czasy mało jestem w domu :(
Udanego ostatniego tygodnia wakacji, szczególnie dla tych co idą do klasy maturalnej ;) <3
Do soboty ;)

14 komentarzy:

  1. Boże :o tylko nie to! błagam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :(
    Czemu ty to zrobiłaś Zuzi?!

    OdpowiedzUsuń
  3. I wszystko się posypało. Michalina zgodziła się na operację i to chyba jedyna dobra wiadomość w tym rozdziale. Oby wszystko podczas zabiegu poszło szybko i sprawnie, żeby nie było żadnych komplikacji, ani nic.
    Wojtek już Miśce nie odpuści. I dobrze. Niech Michalina da sobie w końcu pomóc, bo dość już się naharowała. Ale co z Zuzką? Ta mała już i tak wiele w życiu przeszła, a ty jej jeszcze dokładasz. Oby tylko Łukasz nie okazał się dziecięcym bokserem albo jeszcze kimś gorszym. Jeśli Zuzia odnajdzie się nienaruszona, to będę skłonna go nie zabić. Bo mam na to wielką ochotę!
    Biedna pani Marysia... Jak ona ma to wszystko przekazać Michalinie? I jak ona sama to zniesie? Niepokoją mnie te jej bóle w klatce piersiowej...
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze wszystko psujesz :( A miało być tak pięknie. Ale spokojnie, przyzwyczaiłaś mnie już do tego. Teraz tylko będę czekać na szczęśliwy(!) rozwój wydarzeń. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to przeczuwałam! Ja w to nie wierzę!
    O mamusiu. Jeszcze się nie uspokoiłam...
    Genialny rozdział! Nie mam siły, by cokolwiek napisać, bo po wczorajszym zarwaniu nocy nie mam głowy do niczego. Wiadomo z jakiego powodu :D
    Czekam na następne katastrofy w Bielsku.
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie :) mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj ruszyła lawina i aż się boję tego, co będzie w następnym rozdziale... Domyślam się, że pani Marysia zadzwoni do Wojtka natychmiast, a Michaliny po operacji nikt nie będzie chciał załamywać informacją, ze jej kochana córeczka została porwana przez człowieka, który jedynie wraz z Miśką stworzył Zuzię i tyle z jego roboty by było... Okej, może i sytuacja Miśki nie była najlepsza, ale z Ferensem będzie jej dużo łatwiej i żaden sąd nie przyzna pełnej opieki Łukaszowi, bo koleś w ogóle się nią nie interesował, a nawet nie płacił na jej utrzymanie. W dodatku ją porwał! Masakra jakaś... a klasy maturalnej współczuję z całego serca, bo wiem jaki to koszmar. W szkole strasznie cisną, a po lekcjach jest tyle roboty, że nie wiadomo w co ręce włożyć :/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojtek jak się o tym dowie to zabije Łukasza, biedna Zuzia :(

    OdpowiedzUsuń
  9. No i znowu nie wiem co napisać. Chyba tylko to, że oby wszystko się dobrze skończyło.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko nie to ,oby wszystko dobrze się skończyło.
    Do następnego ;)
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  11. O cholerka!c :/ To się teraz narobiło :( Oddaj Zuzię baranie!
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. co za patałach porwał dziecko! No nie aż mnie wbiło w fotel... Jedyną dobrą wieścią jest to, że Michalina zgodziła się na tą operację. Ale jak Wojtek się dowie.... Będzie cyrk.
    Rozdział świetny sporo się działo w nim! Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń