Strony

sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 14

   Zuzia nie była w stanie stawiać dużego oporu. Nie chodziło już nawet o to, że nie pozwala jej na to wiek, wzrost i słabe ciało. Była zbyt przerażona, by zareagować w jakiś inny sposób na drastyczne wydarzenia niż płaczem.
- Uspokój się- powiedział do niej Łukasz.- Jestem twoim tatą. Nic ci ze mną nie grozi.
Dziecko rzeczywiście przestało histerycznie szlochać. Jednak było to spowodowane strachem przed tym człowiekiem. W dodatku nie czuła się bezpiecznie. Zdruzgotana oglądała krajobraz za oknem samochodu. Wasilewski wiózł ją na drugi koniec miasta. Dla dziewczynki była to podróż niczym na koniec świata. Nigdy nie wyjeżdżała poza Bielsko-Białą. Świat w tym momencie wydawał się 3-latce za duży. Zdawała sobie sprawę, że oddala się od kochających ją ludzi, od tego co znała i czemu ufała bezgranicznie. Tymczasem jechała ku nieznanemu. Wcale się nie ucieszyła na widok wystawnego budynku. 
- No jesteśmy. To twój nowy dom- odwrócił się do niej z uśmiechem.- Masz nawet swój pokój.
Pomógł dziewczynce wysiąść z auta i zaprowadził ją do środka. Pokazywał po kolei kuchnie, łazienkę, salon i jej kącik. Jednak dziecko słuchało go z jednego i tego samego powodu- ze strachu. Oglądała piękne wnętrza, ale nie zachwycał ją ten obraz. Te wspaniale urządzone pomieszczenia napawały ją lękiem.
Aż do wieczora Zuzia leżała w "swoim" łóżku i błagała w myślach, by ktoś ją znalazł. Na dodatek o głowie chodziła jej myśl, czy jej mamie " naprawili " kręgosłup. 
- Chodź zjeść kolacje- starał się przemawiać do dziecka łagodnie, ale jakiego tonu, by nie przybrał i tak wzbudzał przerażenie u małej. Posiłku 3-latka również nie mogła przełknąć. Rozglądała się nieustannie wokół siebie, jakby upewniając się, że to nie koszmar senny, z którego chciałaby się obudzić. Po wieczornej toalecie z ulgą położyła się spać, chowając swoją osóbkę w fałdach kołdry.  Mimo, że otaczały ją same nowe, eleganckie rzeczy, których tak bardzo starała się jej zapewnić matka, nie chciała ich. Tęskniła za swoim otoczeniem. 
   Następnego dnia Zuzia zjadła skromne śniadanie, które zaserwował jej Łukasz. Bardzo chciał poznać dziecko i dlatego siedzieli cały dzień w domu. Wypytywał ją o różne rzeczy. Pragnął się dowiedzieć co lubi, a czego nie. Zdawał sobie sprawę, że nic nie zwróci mu tych lat, które stracił. Dlatego teraz nie chciał marnować czasu. 
- Na obiad pojedziemy do twoich dziadków.
- Kto to dziadkowie?- spytała nieśmiało.
- Dziadek i babcia- wytłumaczył.
- Mam dziadka?
- No tak. Dzisiaj go poznasz. Cieszysz się?
- A moge zadźwonić do Wojtka?- spytała z nadzieją.
- Nie, nie wolno ci się z nim zadawać. 
- Dlaciego?
- Bo to ja jestem twoim tatą i zabraniam ci- uciął krótko, zamykając tym samym małej buzię.
   W nowym domu dziewczynka miała nawet piękne ubrania. Łukasz przygotował się na jej pobyt. Do państwa Wasilewskich 3-latka pojechała w drogiej sukience. Kolejna dezorientująca podróż. 
- No nareszcie jesteście. Ty jesteś Zuzia tak?- spytała matka mężczyzny. Dziecko pokiwało głową było zbyt przerażone i zawstydzone. Zostało wprowadzone, a właściwie siłą wtargane w świat, którego nie znało. Znienacka poznała kolejnych ludzi, którzy kazali się do siebie zwracać "dziadek i babcia", którzy swoją elegancją, postawą i nienagannymi manierami onieśmielali ją. Siedziała przy bogato zastawionym stole i nie miała pojęcia co zrobić. Dzióbała tylko wielkim widelcem w talerzu, nie wiele jedząc. Kompletnie odcięła się od otocznia. Przestała zwracać uwagę na ludzi, którzy napawali ją strachem. Jak przez mgłę pamiętała resztę tego dnia. Z każdą sekundą tęskniła bardziej rozpaczliwie. Tej nocy sen przyszedł szybko i wyzwolił 3-latke na kilka godzin z objęć cierpienia. Nie była tego świadoma, ale tam gdzieś ktoś ją szukał, ktoś tęsknił nie mniej niż ona, ktoś się o nią martwił i poruszał niebo i ziemię, by ją odzyskać. Jednak Michalina była w śpiączce farmakologicznej, a tylko ona mogła coś zaradzić na zaistniałą sytuacje.
Następnego poranka dziewczynka była w dalszym ciągu w parszywym humorze. Słuchała się swojego ojca. Nie miała siły i odwagi się sprzeciwiać.
- A odwiedzimy kiedyś mame?
- Dziś wieczorem dobrze?- zgodził się na jej prośbę. To podniosło dziecko na duchu i zdołała zjeść pół miski płatków z mlekiem. 
- Dziś musi tata gdzieś zajechać, wiesz? Pojedziesz ze mną, a potem pójdziemy na zakupy i wrócimy do domu- przedstawił jej plan dnia. I rzeczywiście pojechali. Ku radości małej pasażerki poznawała okolice, w której się poruszali. Nie posiadała się ze szczęścia gdy zobaczyła siłownie, w której była z Wojtkiem. Podczas, kiedy Łukasz załatwiał swoje sprawy zawodowe w recepcji, dziecko patrzyło na przechodzących ludzi i wśród nich zobaczyła bielskiego zawodnika- Kamila Kwasowskiego. Oddaliła się od według jej uznania złego mężczyzny i podbiegła do siatkarza.
- Wujek- zawołała.
- O, nasza zguba- wziął ją na ręce. Ale Zuzia nie mogła się uśmiechać. Po prostu się rozpłakała.- No już, spokojnie- pocieszał ją.- Wojtek jest tutaj niedaleko. Zaraz do niego zadzwonimy, co?- spytał wyciągając telefon.- 
 

Z perspektywy Michaliny...
- Podamy pani środki usypiające- poinformował mnie ktoś.- Proszę odliczać od dziesięciu- nakazała ta sama osoba.
- Dziesięć, dziewięć, osiem, sieedem, szeeesc- zdążyłam powiedzieć i odpłynęłam. Czułam jak wiruję i oddalam się duchem od sali operacyjnej. Zapędzałam się coraz dalej i dalej w swojej podświadomości. Widziałam miliony obrazków z mojego życia, które przewijały się jak film, aż w końcu wszystko stanęło, a ja musiałam wrócić do przeszłości by przeżyć wszystko na nowo...

   Wrocław miał być początkiem mojego niezależnego życia. Patrzyłam z zachwytem na budynek uczelni. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Przeciskałam się przez tłum studentów, by znaleźć informację, do której sali powinnam się udać. Potem już tylko musiałam znaleźć gdzie jest ona położona. Nikt nie palił się do udzielania mi pomocy. Zrezygnowana usiadłam na pod ścianą i cierpliwie czekałam, aż ci ludzie gdzieś znikną.
- Pierwszy dzień?- usłyszałam głos nad sobą. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się wysoki, przystojny brunet. Zatkało mnie. Przełknęłam głośno ślinę i dopiero potrafiłam wziąć się w garść.
- Tak, nie wiem nawet gdzie mam iść- oznajmiłam.
- Numer sali?- spytał z uśmiechem.
- 115.
- Chodź, zaprowadzę cię- wyciągnął do mnie dłoń i pomógł mi się podnieść z zimnej posadzki.- Tak w ogóle to Łukasz.
- Michalina- uśmiechnęłam się do niego i poszłam za nim. 

   Minęły miesiąc pełen pocałunków, uścisków, deklaracji oraz miłosnych uniesień. Istna bajka. Pierwszy raz w życiu byłam tak zakochana, jak i również zaślepiona. Łukasz był dla mnie chodzącą doskonałością. Był zabawny, mądry, elegancki. Dziwiłam się, że chce się umawiać z taką szarą myszką jak ja. On? Taki szalony i z dobrego domu? Byłam na każde jego skinienie. Wystarczyło by coś powiedział, a ja już byłam gotowa to zrobić. Naginałam wszystkie swoje zasady, przesuwając granice własnej moralności. Byłam świadoma, że gdy rodzice dowiedzą się o moich wyczynach, nie będzie do nich powrotu. W najlepszym wypadku wysłali, by mnie do egzorcysty. Jednak wszystko przestało się dla mnie liczyć. Miałam faceta marzeń i studiowałam dziennikarstwo. Czego więcej można chcieć?
- Przyrzeknij mi, że to będzie trwać zawsze- poprosiłam, leżąc wtulona w jego tors. W tamtej chwili świat bez niego dla mnie nie istniał. 

- Przyrzekam- odpowiedział bez wahania.
Tydzień później porządkując biurko, w ręce wpadł mi kalendarz. Uświadomiłam sobie jaki właściwie jest miesiąc. Serce zaczęło mi bić w niemiłosiernie szybkim rytmie. Nie zakładając żadnej kurtki, wybiegłam z mieszkania do najbliższej apteki. Gdy dostałam to po co przyszłam, po powrocie do domu, skierowałam się do łazienki. Wykonałam 7 testów ciążowych. Modliłam się w duchu, żeby moje obawy się nie potwierdziły. Ale nie mogłam zmienić faktów. Wynik pozytywny... Upadłam na podłogę i wybuchnęłam głośnym, niepohamowanym szlochem. To była prawdziwa tragedia, ale jeszcze nie koniec. Wzięłam się w garść i poszłam po telefon. Przecież był Łukasz...

- Tak?
- Możesz do mnie przyjechać?- poprosiłam.
- Co się stało?- spytał zdezorientowany. Zdezorientowany nie zmartwiony.
- Proszę, to ważne.
- No, dobrze. Za 5 minut jestem- oznajmił i się rozłączył. Czekanie na niego strasznie mi się dłużyło. Dźwięk otwieranych drzwi był dla mnie jak koło ratunkowe. Rzuciłam mu się na szyję i ponownie rozpłakałam.
- Spokojnie. Powiedz co jest nie tak.
- Jestem w ciąży- powiedziałam cicho. Poczułam jak całe jego ciało się napina. Oderwał mnie od siebie i patrzył na mnie przerażony.
- O czym ty mówisz? Jakiej kurwa ciąży?! Michaśka! Znamy się 5 kurwa minut i ty mi taki numer wykręcasz?!
- Przecież nie chciałam, przepraszam- powiedziałam cicho. Sprawił, że poczucie winy rozlało się po moim ciele. Chwycił się za głowę i przez kilka sekund chodził nerwowo w tę i z powrotem.

- Pozbądź się go- oznajmił bez cienia emocji. Odwrócił się twarzą w moją stronę.
- Co? 
- Ty nie chcesz tego dziecka i ja też nie. Jest tylko jedno wyjście. 
- To zabójstwo!- zaprotestowałam i odruchowo położyłam dłoń na brzuchu.
- Na jakim świecie ty żyjesz? Obudź się wreszcie! Jutro jedziemy wykonać zabieg- poinformował mnie. To było dla niego takie proste. Usunąć ciążę. Nagle zrozumiałam, że to zawsze ja byłam tą na, którą można było liczyć. On tylko mnie wykorzystywał i zaspokajał swoje potrzeby. Dla niego nie byłam nikim innym jak sposobem na nudę. 
- Wyjdź stąd- powiedziałam.
- Co?
- Wyjdź stąd. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. Nie dam skrzywdzić tego dziecka- oznajmiłam z zaciśniętymi zębami. 
- Będziesz zdana tylko na siebie. I nie licz na alimenty. Po urodzeniu tego czegoś chcę testy na ojcostwo.- Na jego słowa zaśmiałam się. Jak ja mogłam być aż taka ślepa?
- Nic od ciebie nie chcę! Wyjdź- powtórzyłam, a on tym razem posłuchał. Gdy zamknęły się za nim drzwi poczułam ulgę. Postanowiłam, że nigdy nie zbliży się do tego małego cuda, które miało przyjść na świat za kilka miesięcy. Czekała mnie jeszcze jedna trudna konfrontacja- z rodzicami. Tliła się we mnie mała iskierka nadziei, że mi pomogą. Jednak rzeczywistość była inna....


   Zadziwiające, że pamiętałam wszystko z każdym, najmniejszym szczegółem. Z biegiem czasu nie żałuję niczego. Zrobiłabym to ponownie, gdyż gdyby nie moje głupie, lekkomyślne zachowanie ślepo zakochanej nastolatki, na tym świecie nie byłoby Zuzi. A ta rzeczywistość choć na pozór ponura, była najpiękniejsza, ponieważ miałam ją.

Z perspektywy Wojtka...


  Zawodnik z numerem 5 został poinformowany przez panią Marysię o tym co zaszło na szpitalnym parkingu. Nie mógł uwierzyć, że Wasilewski jest zdolny do wyrwania dziecka z rąk starszej pani. Odchodził od zmysłów. Cały czas zastanawiał się, gdzie podziewa się mała blondyneczka i czy wszystko z nią w porządku. Poruszał niebo i ziemię, by ją znaleźć, ale nigdzie nie było adresu mężczyzny bądź chociaż jego telefonu. Na policji powiedzieli, że Łukasz skoro figuruje na akcie urodzenia jako ojciec, ma pełne prawo opiekować się dziewczynką póki Michalina nie jest w stanie tego robić. Chyba nigdy wcześniej Ferens nie był zmuszony przełykać goryczy większej porażki.
   Myślami był przy Zuzi. Michaliny operacja się powiodła, ale musiała zostać jeszcze dwa dni w śpiączce farmakologicznej. Spała w głębokiej nieświadomości. Siatkarz nie mógł jej zawieść, tak samo jak nie mógł opuścić 3-latki. Z siłowni wracał do domu, by zjeść coś na szybko, gdy rozdzwonił się jego telefon.
- Tak?
- No cześć, wracaj pod siłownię. Nie zgadniesz kogo znalazłem- zaśmiał się. Przyjmujący niezwłocznie wrócił na umówione miejsce, nie chcąc spekulować o kim to Kamil mówi. Gdy zobaczył na jego rękach małe dziecko poczuł niesamowitą ulgę. Kamień spadł mu z serca. Kiedy Zuzia zobaczyła Wojtka wyrwała się z objęć Kwasowskiego i pobiegła prosto w ramiona swojego ulubieńca. Ferens przytulił do siebie mocno dziewczynkę i ucałował kilkakrotnie w główkę.
- Dzięki, Kwasu. Wiszę ci przysługę- powiedział do swojego kolegi z drużyny.
- Nie ma o czym mówić- wzruszył ramionami.- Trzymajcie się- powiedział na pożegnanie i poszedł w swoim kierunku.
- Nie płacz, malutka. Już jesteś bezpieczna.
- Ten pan tu jeśt- oznajmiła przerażona. Przyjmujący czym prędzej zniknął sprzed siłowni i udał się do samochodu. Prawo prawem, ale on nie miał zamiaru oddać jego kochanej, małej, blondyneczki w obce ręce. Odjechał z parkingu z piskiem opon, by jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznej odległości od siłowni.

-----------------------------------------------

Wszystko skończyło się dobrze :) Także tylko czekać, kiedy ja coś zepsuje xd Tak myślę iż może się to stać za tydzień xd Albo nie? 
Rozdział dla Gabsty :) Wybrałam ten, bo są na końcu szczęśliwe Wojtkowo- Zuziowe chwile.
Do następnego <3

12 komentarzy:

  1. Na całe szczęście nic się Zuźce nie stało. Jedynie cholernie się wystraszyła. Michaliny operacja się udała. Oby wszystko szło teraz w dobrym kierunku.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. tsa, a cudowny "tatuś" zawiadomi policję i jeszcze Wojtek będzie miał problemy, za dobrze Cię znam, żeby liczyć na jakieś happy zakończenie

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko jest dobrze...uff :)
    Także no, świetny rozdział.
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że Kwasu był na miejscu, a Łukasz się nie spodziewał, że mała może uciec. Uff.. Ulżyło mi. Przede wszystkim dlatego, że Zuzia się odnalazła i Wojtek już jej nie da skrzywdzić, ale też dlatego, że Łukasz się nią zajął i nie skrzywdził jej. Mała była przerażona, ale nic takiego jej się nie stało. To szczęście w nieszczęściu. Ale nadal nie mogę rozszyfrować Łukasza! Co to za ojciec, który najpierw chciał zabić swoje dziecko, a potem nagle po 3 latach chce być ojcem?! O co w tym wszystkim chodzi?
    Dobrze, że Miśki operacja się udała. Niech teraz jak najszybciej wraca do zdrowia, bo Łukasz chyba tak łatwo się nie podda i będzie musiała jeszcze z nim walczyć.
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No nieźle! Wojtek będzie miał kłopoty ale jest kochany! Czekam na następny i mam nadzieje że Michalina sie wybudzi i nie będzie żadnych komplikacji...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i nikt nie zabierze małej Zuzy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje ze ten niby tato sie w zyciu malej juz nie zjawi ☺ a rozdzisl super

    OdpowiedzUsuń
  8. Supi rozdział ;3 czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Znając Ciebie to wkroczy opieka społeczna a nie Policja!

    OdpowiedzUsuń
  10. O jak dobrze! Tak właśnie miało się to skończyć :)
    Świetny rozdział i czekam na następny, potem ślub i gromadkę dzieci - jestem okropną romantyczką i uwielbiam happy endy :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest dobrze póki co, a to mnie bardzo cieszy ^^
    Jestem w 100 % pewna, że w następnym rozdziale coś się paskudnego wydarzy, tak tak-to jest przesądzone! A jak w nie następnym to za 2 :D

    OdpowiedzUsuń