Strony

sobota, 26 września 2015

Rozdział 18

   Kiedy traci się wszelką nadzieję, jest to początek końca, ponieważ wraz z nią ulatniają się z człowieka wszystkie pozytywne emocje. Czym jest walka bez jakiejkolwiek wiary w to, że może się ona zakończyć sukcesem? Gestem? Symbolem? W życiu nie dba się o nie. Na co dzień liczy się to co ma się w posiadaniu. Po co się starać, jeśli nie ma się celu, czy powodu? Takie staranie nie mają sensu. Jest jednak coś jeszcze gorszego...
Można stracić nadzieję i odpuścić, a po jakimś czasie dowiadujemy się, że poddaliśmy się za wcześnie. Czy po czymś takim można się podnieść?
Tracąc raz po raz wszystko co było mi drogie, wydawało mi się, że sięgnęłam dna. Czułam się martwa na duszy, wyssana z wszelkich wartości, pusta. Miałam to szczęście, że był obok ktoś kto nie pozwolił mi pozostać w otchłani zagubienia, ktoś kto tchnął we mnie życie, ktoś dzięki komu się nie poddałam. Dzięki niemu wszystko wydawało się iść powoli ku lepszemu.
- Słucham?- odebrałam dzwoniący telefon.
- Dzień dobry z tej strony mecenas Zagrodzki- odezwał się męski głos.- Udało mi się zorganizować spotkanie z pani córką na jutro- przekazał mi fantastyczną wiadomość.
- Naprawdę?- w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia.
- Tak, oczywiście wizyta odbędzie się w obecności psychologa...
- To nie ma znaczenia! Nie wiem jak mam panu dziękować!- cieszyłam się i na kartce zanotowałam wszystkie szczegóły spotkania podawane przez adwokata.
- Myślała pani nad pracą?
- Owszem, może uda mi się pisać z domu artykuły, ale to się okaże w najbliższych dniach.
- To wspaniale! Proszę mnie informować o postępach i w tym tygodniu wpaść do mojej kancelarii. Musimy omówić jak sprawa wygląda w sądzie.
- Oczywiście- zgodziłam się. Jednak nic nie miało znaczenia w tamtej chwili. Dali nam możliwość zobaczenia Zuzi i tylko to się liczyło.
Z niecierpliwością czekałam na Wojtka, który lada moment miał wrócić z wieczornego treningu. Wiedziałam, że będzie się cieszył ze spotkania z małą równie mocno jak ja. Gdy usłyszałam jak drzwi się otwierają  nie zwlekałam an chwili. Pobiegłam prosto do siatkarza, rzucając mu się ze  śmiechem na szyję. Na początku był zaskoczony śmiałością moich ruchów, ale później objął mnie w pasie.
- Z jakiej okazji to miłe powitanie?- spytał ze śmiechem.
- Możemy zobaczyć jutro Zuzię!
- Poważnie?!- oderwał mnie od siebie, by spojrzeć na moją twarz jakby patrząc czy nie żartuję. Energicznie pokiwałam głową, a on uśmiechnął się szeroko. Po chwili ponownie tonęłam w jego mocnym uścisku.
- Wiedziałam, że się ucieszysz. 
- To mało powiedziane.
Z inicjatywy Wojtka pojechaliśmy do centrum handlowego kupić małej prezent, gdyż zbliżał się 6 grudnia, a nie byliśmy pewni w jakich odcinkach czasu będziemy widzieć Zuzię. Co było w tym wszystkim zaskakujące? Dostrzegłam, że w sprawach dotyczących mojej córki oraz wielu innych, już nie myślę "może ktoś mi pomoże", a raczej " damy sobie radę". "Ja" zamieniło się w "my". Chodź nie byliśmy oficjalnie razem to mimo wszystko zachowywaliśmy się jakby było kompletnie inaczej. Łączyło nas coś o wiele trwalszego niż zwykłe zakochanie. Powstała więź, którą nie łatwo było zniszczyć. Ferens pokazał, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji, pokazywał każdego dnia, że mu zależy. Kochałam w nim po prostu wszystko. Dał mi nadzieję. Pomógł mi wstać, gdy upadłam. Gdyby nie on już dawno bym dała za wygraną. Jednak z jakiegoś powodu nie pozwolił mi na to. Nie potrzebowałam szalonych przygód, czy niekończących się pocałunków. One byłyby pięknym ubarwieniem całości. Najważniejsze dla mnie było poczucie bezpieczeństwa oraz troska, którą mi dawał. Nawet jego obecność była dla mnie błogosławieństwem. W końcu od wielu lat nie byłam sama.
- Myślisz, że jej się spodoba?- spytał Wojtek, gdy weszliśmy do mieszkania.
- Na pewno- zaśmiałam się.
- Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę- przyznał.
- Wiem- uśmiechnęłam się i położyłam swoją dłoń na jego policzku. Dopiero po chwili dotarło do mnie jak intymny gest wykonałam. Popatrzyłam mu w oczy z konsternacją. Żadne nie było w stanie się ruszyć choćby o milimetr. Czekał na mój ruch. Nie chciał mnie spłoszyć. Jednak w końcu nie wytrzymaliśmy. Puściły nam wszystkie hamulce. W tym samym momencie rzuciliśmy się na siebie i po sekundzie jego usta złączyły się z moimi. Rozpływałam się w jego ramionach, jednocześnie drżąc od jego pocałunków. Jego ręce błądziły po moich plecach. Nie chciałam w tamtym momencie być nigdzie indziej. Wszystkie problemy odeszły w zapomnienie choć na ten krótki czas. Oderwaliśmy się od siebie, by złapać oddech, ale wciąż jedno od drugiego nie chciało się oddalić.
- Kocham cię, Wojtek- słowa opuściły moje usta, pod wpływem uczuć szybciej niż rozsądek zdążył zareagować.
- A ja ciebie, Misia- wyznał ciepło, czym otulił mi serce. Poczułam niezwykłą lekkość na duszy.- Ale nigdy sobie nie wybaczę, że tak zagrałem na twoich uczuciach...
- Zapomnij o tym. Ja już dawno ci wybaczyłam- wyznałam. Nie powiem, że to nie bolało, jednak mogłam postąpić inaczej? Każdy popełnia błąd. A on wciąż tu był, nie poszedł na łatwiznę i nie uciekł. To o czymś świadczyło.

   O dziwo przespałam spokojnie całą noc. Jednak rankiem zaatakowały mnie nerwy. Dziwnie będzie spotkać się z córką w obecności obcych ludzi, którzy będą obserwować każdy nasz ruch i słuchać każdego wypowiadanego przez nas słowa. Gdy Wojtek zaparkował przed ośrodkiem samochód, strach zawładnął moim umysłem.
- Nie martw się. Będzie dobrze- zapewnił, chwytając mnie za rękę. Skinęłam głową i wyszliśmy z samochodu, kierując się do środka. Szłam kurczowo trzymając się Ferensa. Wskazali nam pokój, w którym miała być Zuzia. Czułam się jak przestępca w odwiedzinach. Jednak, gdy tylko stanęliśmy w drzwiach i zobaczyłam swoją córeczkę, wszystko inne przestało mieć znaczenie.
- Mamusiu- podbiegła do mnie i wtuliła się, płacząc.
- Jestem tu skarbie, nie płacz- poprosiłam, hamując łzy.
- Wojtek- wyciągnęła rączki kolejno w jego kierunku. Siatkarz wziął ją na ręce, czego ja nie mogłam uczynić.- Ziabierz mnie śtąd!- szlochała. Popatrzyłam w oczy przyjmującego, którego jej słowa również zabolały. Przytuliłam tą dwójkę i staliśmy tak przez kilka minut w trójkę.
- Chodź, usiądziemy- powiedziałam do dziecka, siląc się na uśmiech.- Mamy coś dla ciebie.
Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na to, że w pokoju jest Łukasz razem z jakąś kobietą. Patrzył na mnie z wyższością, ale i z furią.
- Chcę z tobą potem porozmawiać- oznajmił, a ja wzruszyłam ramionami. Było mi wszystko jedno, ale w tamtym momencie chciałam się skupić tylko na Zuzi, która usiadła mi na kolanach.
- To dla mnie?- spytała Ferensa, biorąc od niego misia.
-  No jasne, że tak- pogłaskał ją po głowie, a ona lekko zachichotała. Jak ja tęskniłam za tym dźwiękiem. Dziewczynka troszkę się rozweseliła i rozmawiała z nami tak jak zwykle. Ceniłam sobie każdą sekundę, bo wiedziałam, że to spotkanie prędzej czy później się skończy. Bałam się tej chwili i słusznie. Pani psycholog z wielkim poczuciem winy zakończyła naszą wizytę.
- Przepraszam to nie ja ustalam czas- popatrzyła na mnie współczująco.
- Kochanie, musimy iść, ale za niedługo się zobaczymy- próbowałam ją jakoś pocieszyć. W jednej chwili z radosnej, zmieniła się w zrozpaczoną 3-latkę. Próbowaliśmy zapanować nad jej histerią, ale nie dało się.
- Mamusiu, nie zostawiaj mnie ź tym panem!- krzyczała, a mi ten krzyk rozrywał serce. Nie mogłam nic na to poradzić. To bolało.
- Kochanie wytrzymaj troszeczkę, proszę- mówiłam z zaciśniętym gardłem.- Już niedługo- obiecałam zanim Łukasz zdążył ją wsadzić do samochodu. Mogłam tylko patrzeć.
- Mówiłem ci, żebyś współpracowała- podszedł do nas.- Było podzielić się nią po dobroci.
- Podzielić się nią po dobroci?- spytałam zszokowana, cytując go.- To nie jest rzecz więc przestań o niej tak mówić!- warknęłam i chciałam się na niego rzucić, ale w ostatniej chwili złapał mnie Wojtek.
- Zostaw go, wykorzysta to przeciwko tobie- uspokoił mnie.- Dziecko cię nie chce, nie opiekowałeś się nią, odbiorą ci wszystkie prawa- powiedział spokojnie.
- Michalina to prawda?- zwrócił się do  mnie, a ja z satysfakcją popatrzyłam mu prosto w oczy. Bał się. Ta świadomość sprawiła, że się rozluźniłam.
- A co ty myślałeś? Że się poddam? Wystarczy, że zdobędę pracę, mieszkanie już mam i mała będzie u mnie- oznajmiłam, a on zacisnął szczękę.
- Jeszcze zobaczymy- powiedział prowokująco. Gdy jego auto zniknęło z pola widzenia, wtuliłam się w tors siatkarza i zaczęłam płakać.
- No już, ciiii- próbował mnie pocieszyć.- Musimy to wytrzymać.
- Przepraszam?- usłyszałam kobiecy głos. Oderwałam się od chłopaka, aby spojrzeć na kobietę, która się zjawiła. Okazała się nią psycholog, która uczestniczyła w spotkaniu.- Widziałam wszystko i nie powinnam tego mówić, ale będę w sądzie zeznawać na pani korzyść- zapewniła.- To nie jest sprawiedliwe, że nie ma przy pani córki, szczególnie, że jej ojciec się tak zachowuje.
- Naprawdę?- spytałam z nadzieją, a także wdzięcznością.
- Moja opinia będzie bardzo ważna dla sądu. Zrobię wszystko, aby pani odzyskała córkę.
- Dziękuje- bez wahania ją przytuliłam.- To wiele dla mnie znaczy.
Kolejna osoba, która pokazała mi, że ten horror może skończyć się dobrze.

------------------------------------------------------
WAŻNY KOMUNIKAT.....
........
KOCHAM SWOJĄ SZKOŁĘ XD Sytuacja autentyczna. Polski- zastępstwo. Przychodzi pani z wf i mówi nam, że mamy interpretować pod maturę wiersz. Oczywiście nikomu się nie chciało. Powiedziała, że możemy tego nie robić w szkole, ale to bedzie nasze zadanie domowe i jakby polonistka pytała to to robiliśmy na lekcji. Wszyscy się zgodziliśmy, a po chwili ona powiedziała "To co? Oglądamy mecz Polska vs Usa?".  Chyba drugi, albo trzeci raz siedziałam wtedy przez okres liceum i gimnazjum w pierwszej ławce.

Co do rozdziału, zakończył się raczej optymistycznie więc mam nadzieję, ze mi nikt nie zarzuci braku serca xd

Nigdy nie idźcie na biol- chem- mat! Nigdy! xd

Przepraszam za właściwie zerową aktywność na waszych blogach, ale nie mam kompletnie czasu :( Nawet teraz muszę wracać do książek :(

12 komentarzy:

  1. Udusze jak to zepsujesz ;)
    I to wcale nie mialo zabrzmiec jak grozba czy coś xd
    Cudowny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Udusze jak to zepsujesz ;)
    I to wcale nie mialo zabrzmiec jak grozba czy coś xd
    Cudowny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ciesz się, że masz tak świetną babkę. Ja miałam wtedy wf. I co? 'Nie, bo jest lekcja.' Nic tylko strzelić sobie w łeb, że się takiego meczu nie widziało. ;(
    Ale rozdział jest świetny! ;) W końcu trochę optymizmu! Łukasz chyba zapomina, że jego zachowanie też jest brane pod uwagę przy opinii pani psycholog. Może i w jej bezpośrednim towarzystwie zachowywał się prawidłowo, ale na pewno nie umknęło jej, że nie troszczył się o Zuzię tak, jak robiłby to kochający ojciec.
    Nareszcie jakiś przełom w jej związku z Wojtkiem! Nie mogłam się doczekać, aż porozmawiają ze sobą, tak szczerze. Niewiele pogadali, ale chyba powiedzieli sobie wszystko to, co mieli ;D
    Pozdrawiam bardzo cieplutko! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oni są tak cholernie zakochani nie psuj tego psuju

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajmuje miejsce później skomentuje ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem jedno: jak to zniszczysz to ja cię znajdę i z tobą pogadam xD Rozdział fantastyczny. Trzymaj się i do następnego

      Usuń
  6. Zaczęłam od przeczytania tego na dole...
    JAPIERDOLEKURWAMAĆ ~(Pit)
    Do której szkoły chodzisz? Ja się tam przenoszę, teraz!!!!
    Przepraszam, że nie skomentuję treści rozdziału i przepraszam za to na górze. I to na dole też XD
    Oh
    Eh
    Ah
    :D XD
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. O kturej dzisiaj będzie rozdział ??

    -Wronka

    OdpowiedzUsuń