Strony

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 7

   Znacie to uczucie, gdy robicie coś i nie macie pojęcia czemu? Taki stan mnie pochłonął. Nie rozumiałam co się dzieje, ani co mnie skłaniało do zachowania się w sposób, w który przy zdrowych zmysłach bym się nie zachowała. Możliwe, iż to przez wpływ jaki mieli na mnie inni ludzie. Byłam zbyt podatna na ich zdanie. Stałam w korytarzu prowadzącym na boisko z dwiema porcjami jedzenia na wynos. Gdy zrobiłam dwa kroki w kierunku wejścia rezygnowałam i cofałam się na stare miejsce. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Koniec końców nic z tego nie było więc wzięłam głęboki wdech i ruszyłam naprzeciw wszelkim obawom. Ogarnął mnie lekki strach i żałowałam podjętej decyzji. Zobaczyłam wysportowaną sylwetkę siatkarza, który rozciągał się po ćwiczeniu przez siebie zagrywki godzinę po skończonym treningu. Spanikowałam i odwróciłam się, by jak najszybciej uciec. Jednak siatkarz usłyszał moje kroki.
- Gdzie tak pędzisz?- zamarłam w pół kroku. Odwróciłam się, chowając paczki z jedzeniem za plecami. Wojtek podniósł się z parkietu i zaczął iść w moim kierunku.
- Nie chciałam ci przeszkadzać. Nie zawracaj sobie mną głowy- zrezygnowałam w sekundzie z mojego ambitnego planu.
- Nie przeszkadzasz. Właśnie skończyłem- powiedział i przyglądał mi się przez chwilę.- Jakoś dziwnie się zachowujesz... Co chowasz za plecami?
- Nic, nic- pokręciłam głową.- Także fajnie było pogadać- zaczęłam iść tyłem, ale zapomniałam, że jestem największą łamagą w całej historii i potknęłam się o własne nogi. Wylądowałam na kafelkach, na szczęście ratując "kolację". Ferens pomógł mi wstać, a moja twarz w tamtej chwili miała okropny czerwony kolor.
- A to co to jest?- spytał.
- Okej, okej! Wygrałeś! Pomyślałam, że jesteś głodny i... Nieważne czuję się jak kretynka. Zapomnij o tym.
- Nie, poczekaj- złapał mnie za rękę, by mnie zatrzymać.- Właściwie to czytasz mi w myślach. Umieram z głodu- uśmiechnął się do mnie, a ja speszona spuściłam wzrok. Poszliśmy usiąść na krzesełkach i przez kilka minut między nami panowała cisza. Jedno zerkało ukradkiem co chwilę na drugiego. Po skończonym posiłku siatkarz zaproponował spacer. Zgodziłam się i dlatego pół godziny później byliśmy na Dębowcu skąd było widać znaczną część Bielska, jeśli nie całość. Był jasny wieczór. Postanowiliśmy poczekać aż się ściemni, by zobaczyć prawdziwą magię. Usiedliśmy na stoku, na bluzie przyjmującego, wpatrując się przed siebie.
- Więc już nie wydaję ci się taki straszny?- spytał  Rzuciłam mu pytające spojrzenie.- Unikałaś mnie jak ognia- zaśmiał się.
- Nie chciałam żebyś tak to odebrał. Po prostu mam dużo zajęć na głowie. Raczej nie inwestuje w nowe znajomości. Nie mam zwyczajnie na to czasu.
- Opieka nad Zuzią?- spytał.
- Raczej pogoń za pieniądzem- prychnęłam.- Nie spędzam z małą wiele czasu. Wiem, że jej tego brakuje, ale nic na to nie poradzę- pokręciłam zrezygnowana głową. Musiałam ugryźć się w język. Nie powinnam była zwierzać się obcemu człowiekowi.
- Pomaga ci mama, prawda?
- Nie, Zuzią opiekuje się sąsiadka. A jak ona nie może to Kamil albo jego dziewczyna. Ostatecznie zabieram ją ze sobą.
- A co z twoimi rodzicami?- spytał, a przed oczami stanął mi obrazek z przed niemal czterech lat.

   Zostawił mnie z tym samą. Musiałam wrócić na wieś do rodziców, by prosić ich o pomoc. Wiedziałam, że wiedząc o moim wydaleniu ze studiów. Nigdy nie sądziłam, że życie w jednej sekundzie może się tak zmienić. Bałam się jak zareagują rodzice na kolejną wiadomość- jestem w ciąży. Awantura była gwarantowana. No bo jak mogłam to zrobić przed ślubem? Czy jestem normalna? Jak mogłam postąpić wbrew religijnym regułom?
  Z wielkim strachem weszłam do rodzinnego domu. Przełknęłam głośno ślinę. Lepiej mieć już to za sobą. Weszłam do salonu. Rodzice nie słyszeli jak wchodziłam do środka. Dopiero, gdy nie śmiało stanęłam przed nimi, dostrzegli moją obecność.
- Mam dla was złą wiadomość- powiedziałam cicho.
- Jeszcze jedną? Nie wystarczy, że wyrzucili cię ze szkoły?- spytał ojciec.- No słuchamy.
- Jestem w ciąży...
- Co?!- zagrzmiała matka.- Przecież ty nie masz męża!
- Do robienia dzieci nie potrzeba męża- odgryzłam się, ale natychmiast pożałowałam swych słów.
- Jak mogłaś nam to zrobić?! Co pomyślą sąsiedzi?! I to tak przeciw Bogu postąpić?!- ojciec był nabuzowany. Cofnęłam się lekko. 
- Nie będziemy znosić takiego poniżenia! Wychowaj tego bękarta z tym z kim go zrobiłaś! Nie chcemy cie znać! Opuść nasz dom!
- Przez to co zrobiłaś jesteś przeklęta- stwierdził ojciec. Stałam jak sparaliżowana. Oczekiwałam gorzkich słów, ale nie, że mnie wyrzucą z domu.
- Ale jak ja sobie poradzę sama?! Proszę was! Pomóżcie mi!
- Wyjdź i nigdy tu nie wracaj- usłyszałam od matki, która zalała się łzami i wybiegła z salonu. Do mych uszu doszedł dźwięk wypowiadanych przez nią słów " Jaki wstyd! Jaki wstyd!". Tylko to się dla nich liczyło. Uniosłam dumnie głowę. 
- Wychowam to dziecko. I będę je kochać nad życie- oznajmiłam, patrząc w oczy mojego ojca. Spakowałam swoje rzeczy do walizki i wyjechałam do Bielska-Białej. 
   Tamtego dnia narodziło się we mnie postanowienie, że ja nie będę taką złą matką, że zrobię wszystko by było szczęśliwe. Niestety, poległam.
- Miśka?- Wojtek sprowadził mnie na ziemię.
- Dla moich rodziców my nie istniejemy. Nie rozmawiajmy o tym.
  Zmieniliśmy temat na przyjemniejszy. Po pewnym czasie miasto zaczęło się przeobrażać. Pierwsze latarnie się zapaliły, przeganiając pojawiający się mrok. Wieczór, był niezwykle ciepły jak na ten okres w roku. Oparłam głowę na ramieniu Ferensa i napawałam tym widokiem. 
- Wracajmy już- poprosiłam delikatnie. Siatkarz pomógł mi wstać i ruszyliśmy stykając się lekko ramionami w drogę powrotną.  Wróciliśmy pod halę, wsiedliśmy do auta przyjmującego.
- Dziękuje za dziś- powiedziałam, gdy byliśmy już pod moją klatką.
- To ja dziękuje- uśmiechnął się i spojrzał na moją ranę pozostałą po upadku ze schodów. Przeciągnął po niej delikatnie swoją dłonią.- Już prawie się zagoiła.- Stałam jak zahipnotyzowana. Oddech nieoczekiwanie przyspieszył. Musiałam przerwać tę chwilę, by nie stało się coś czego bym potem żałowała.
- Dobranoc Wojtek- pożegnałam się cicho, patrząc mu prosto w oczy.
- Dobranoc- odpowiedział.- Uściskaj ode mnie Zuzię- poprosił. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Zbierając w sobie całą siłę woli, odwróciłam się i weszłam do budynku. 

- Chyba ktoś miał udany wieczór- powiedziała do mnie Ania następnego dnia. 
- Nie wiem o czym mówisz- miałam minę niewiniątka.
- Daj spokój- popatrzyła na mnie karcąco.- Zbyszek powiedział Tomkowi, Tomek Adamowi, a Adam Kamilowi, że wczoraj spędziłaś z kimś bardzo dużo czasu i ja wiem z kim i ten uśmiech co ci się ciska na usta przez cały dzień mówi sam za siebie!
Zachichotałam na ten cały jej monolog, po którym musiała zaczerpnąć dużą ilość powietrza. Rzeczywiście dzień wydawał mi się jakiś przyjemniejszy, bardziej znośny.
- To nic wielkiego- wzruszyłam ramionami.
- To się zawsze tak zaczyna- ostrzegła mnie.- Muszę ci o czymś powiedzieć- zrobiła się w jednej chwili bardzo poważna.
- Co się stało?
- Chyba wyjeżdżamy z Kamilem do Norwegii- jej słowa przyszpiliły mnie do podłogi. Wiedziałam, że szukają okazji, by się wyrwać za granicę, ale co innego szukać a co innego znaleźć.
- Jak to?- zdołałam wykrztusić przez zaciśnięte gardło.
- Znaleźliśmy ostatnio świetną ofertę pracy. Zakwaterowanie mamy zapewnione. Sprawdzaliśmy, czy to nic lewego, żeby nas nie wykiwali. Ale wszystko się skłania do tego, że pojedziemy. Jeśli Kamil załatwi wszystko. Składamy wypowiedzenia i wyjeżdżamy.
- Będzie mi was brakować- powiedziałam ledwo słyszalnie. Nie chciałam nic więcej mówić. Rozumiałam co nimi kierowało. Najbardziej mnie przerażało, że za niedługo będę bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.

   Zuzia znowu zaczęła chodzić bardzo smutna. Zupełnie jak wtedy, gdy dokuczał jej kolega. Dzieci potrafiły być okrutne.
- Kochanie, powiesz mamie co się stało?
- Nić- upierała się.
- Przecież widzę. Możesz mi powiedzieć o wszystkim- zapewniłam, ale dziewczynka nie odezwała się. Co mogłam zrobić?
   Będąc w pracy myślałam tylko o tym. Szukałam rozwiązań, ale nie wymyśliłam nic co mogłoby pomóc. Nie miałam jak przepisać jej z przedszkola do innego. Wtedy musiałabym zrezygnować z kilku godzin pracy, by dojechać na czas. To mnie dobiło. Kompletny brak możliwości. Idąc w kierunku wyjścia z hali już nie mogłam powstrzymać łez.
- Michalina?- jak na zawołanie z na przeciwka szedł Wojtek.- Co się stało?
- Nic, jest okej- chciałam go wyminąć, ale chwycił mnie za rękę i zatrzymał.
- Dlaczego płaczesz?- spytał, a ja już nie mogłam tego w sobie trzymać. Wybuchłam głośnym szlochem, a on przyciągnął mnie do siebie. Dałam mu się tulić. Dałam się pocieszać. Już tak dawno nikt tego nie robił. Coś we mnie pękło. Z ust zaczął się wyrywać potok słów, którego nie mogłam powstrzymać. Chciałam wyrzucić z siebie swój cały ból. A on cierpliwe słuchał i szeptał słowa otuchy. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo tego potrzebowałam. Ogrodziłam się tyloma murami, by nikt nie mógł do mnie trafić, a on cierpliwie co dnia się przez te mury przebijał.


--------------------------------------------------
Przepraszam za to na górze, i że tak poźno ale wróciłam z pierwszej zmianie, usiadłam na kanapie i to był błąd bo zasnęłam na siedząco. Jutro wolneee *.*
Dziękuje za wszystkie komentarze :) Teraz przez telewizory ! ^^
#GoPolnad #JustWin

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. i się przebije ^^
      znowu robisz coś Zuzi, nie lubiem tego!
      i chyba będzie problem, jak wyjadą do Norwegii... zawsze musisz coś pieprzyć :/
      pozostaje liczyć na szczęśliwy happy end :3

      Usuń
  2. Jestem. Ah kocham, genialnie. Juz tęsknię za tym zabawnym Kamilem i wsbiska Ania. Mam nadzieje, ze Ferens sprawdzi się w roli przyjaciela za te dwójkę :)
    Szczerze? Wyslalabym na zwiady Wojtka jeżeli chodzi o Zuzia! Jestem pewna, że by mu powiedziała.
    Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam na nic czasu + zmęczenie. Mam nadzieje, że wiesz, że uwielbiam twoje blogi. Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam pewna ze Feru ją pocałuje! ;oo

    OdpowiedzUsuń
  4. No boski! Wreszcie się do niej zbliżył! Szkoda że Kamil wyjeżdża. I szkoda mi Zuzi :p . Mam nadzieje ze wreszcie zacznie się coś układać! No i oni muszą jak najszybciej być razem! Niech on ją w końcu pocałuje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do notki !
    Mam nadzieję, że Ferens w końcu zburzy te mury i sprawi, że dziewczyna mu zaufa w 100%. Widać, że to dobry chłopak, któremu zależy na Michaśce i Zuzi ! Mam nadzieję, że weżmie je pod swoje skrzydła i da im szczęście, bo są tego warte. No i oby Michaśka tego nie spieprzyła.
    Jestem ciekawa co sprawiło, że mała znowu chodziła smutna. Dzieci bywają okrutne w tym wieku, ale żeby aż tak ją gnębić ? Może po prostu dokuczają jej, że nie ma ojca? To bardzo możliwe !
    Czekam na kolejny i oby w końcu Ferens wziął sprawy w swoje ręce !!!!!!!

    Zapraszam również na ósemeczkę ! http://rebelliousboy.blogspot.com/
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Taaakk. Wojtek przebija się przez mury. ;) Bardzo mnie to cieszy. Jeszcze bardziej cieszy mnie to, że nie wykorzystuje sytuacji. Bo ile razy już miał możliwość pocałować Michalinę? Dużo. Ale tego nie zrobił, bo wie, że wtedy ona jeszcze bardziej by się odgrodziła. Przejrzał ją. :) Wie, że musi robić malutkie kroczki, by zdobyć jej zaufanie. I dlatego jestem tak zafascynowana twoim Wojtkiem, bo jest cierpliwy, wyrozumiały i nienachalny. Chcę takiego Ferensa na urodziny. Da się załatwić??
    Nie mam pojęcia, co może trapić Zuzię. Ale nie wydaje mi się, by były to problemy w przedszkolu. Jeśli nie powiedziała mamie, o co chodzi, to znaczy, że właśnie o nią chodzi. Ale co takiego zrobiła Michalina?
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział *__* Oni idealnie do siebie pasują... coś czuję, że za niedługo będzie się działo :P Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojtek jest po prostu cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham twoje blogi <3
    Rozdział cudowny <3 Wojtek taki słodki <3 Szkoda,że Kamil i Ania wyjeżdżają. Mam nadzieję,że Wojtek i Michalina się do siebie zbliżą <3
    Zapraszam na moje opowiadanie ;)
    Całuje ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny!
    Mam nadzieję ,że Michalina znajdzie wsparcie u boku Wojtka i może dzięki temu zbliżą się do siebie ;)
    Do następnego ;*
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny!
    Mam nadzieję, że Kamil i Ania nie wyjadą do Norwegii, chociaż to mogłoby zbliżyć do siebie Wojtka i Miśkę ;)
    Czekam na następny
    pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku, nareszcie znalazłam trochę czasu... Kompletny chaos, z niczym się nie wyrabiam... Rozdział jak zwykle świetny :D
    Mam nadzieję, że Miśka dowie się o co chodzi Zuzi :) Feru oczywiście pomoże, prawda? xD
    Buziaczki TL :*

    OdpowiedzUsuń